2014/07/10

Rozdział 15



Budzę się w jasnym pomieszczeniu. Przymykam oczy i marszczę brwi. Jestem odrętwiała i zmęczona. Zmuszam ciało do ruchu. Jest trudno. Moje plecy lekko wyginają się a stopy zahaczają o kant łóżka.
-Gdzie jestem? – pytam. Słyszę szelest papieru i szybkie kroki. Odwracam wzrok. Zauważam Tsunade. Wygląda jakby nie spała całą noc. Ma podkrążone i napuchnięte oczy. Dostrzegam kilka zmarszczek. Uśmiecha się, widząc, że się jej przeglądam.
-Obudziłaś się wreszcie. – Kłopotliwe milczenie.
-A ile spałam? – Kręci głową.
-Tylko kilka godzin...Sakura?
-Tak?
-Dobrze się czujesz? – patrzy na mnie dziwnie.
-Tak. – Krótka odpowiedź.
-To dobrze. – Wzdycha i siada na krześle. Blondynka bierze do ręki dokument i go czyta. W jej prawej dłoni spoczywa piórko, którym miarowo stuka o blat biurka. Denerwuje mnie to.
-Tsunade? – Podnosi wzrok. – Mogę iść? – Patrzy na mnie i po chwili kiwa głową. Uśmiecham się i schodzę z łóżka. Nogi uginają się pode mną, gdy próbuje stać. Jest mi ciężko. Przytrzymuje się ściany, trochę speszona.
-Możesz iść do swego pokoju. – patrzę na nią dziwnie. Widzi moje pytające spojrzenie. – Pan Madara chciałby jutro z Tobą porozmawiać. Bądź tak o ósmej, ok? – Kiwam głową i wychodzę z gabinetu. Zatrzaskują się za mną drzwi. Idę prosto korytarzem. Czuje się dziwnie. Nie wiem czemu, ale czegoś mi tu brakuje.  Coś mi umknęło. Coś ważnego. Przystaje i myślę. Zastanawiam się, ale boli mnie głowa, więc przestaje. Idę dalej. Na szczęście internat jest nie daleko.



Wzdycham cicho. Po kąpieli, kładę się na łóżko. Bardzo boli mnie głowa. Czyżby migrena? Sięgam po tabletki, biorę dwie na wszelki wypadek. Popijam chłodną, czystą wodą. Mrugam oczami i patrzę przez chwilę na szklankę. Coś mi to przypomina. Kręcę głową. Jestem zmęczona. Odstawiam kubek na stolik. Układam się na łóżku i próbuje zasnąć. Nie jest to łatwe. Ale w końcu zasypiam. I śnią mi się dziwne rzeczy.



Ubrana wybieram się do dyrektora. Idę i nie zważam na dziwne spojrzenia przechodniów. Mało mnie to obchodzi.  Korytarz jest pełen ludzi. Wszyscy rozmawiają podekscytowani a zarazem oburzeni. Zauważam Naruto. Przystaje z wrażenia. Twarz Uzumaki’ego  jest purpurowa. Zauważam siniaki, które zdobią jego lica. Czyżby się z kimś bił? Patrzy na mnie i lekko się uśmiecha. Serce zaczyna mi mocniej bić. A w uszach słyszę szum. Nie wiem, ale czuje się inaczej. Odwracam głowę, roztargniona.  Ostatnie metry  pokonuje w biegu. Pukam do drzwi.
-Wejść. – słyszę komendę, więc wchodzę. Zauważam Tobi’ego, który bazgroli coś na kartce papieru. Nie patrzy na mnie. Podnosi dłoń, wskazując drzwi do gabinetu Madary.
-Jest w środku. – Kiwam głową i wchodzę do pokoju. W pomieszczeniu panuje półmrok toteż w pierwszej chwili nie zauważam bruneta. Stoi, odwrócony do mnie tyłem i rozmawia przez telefon. Widać, że jest spięty. Z cichym  łoskotem odkłada telefon i wzdycha.
-Wreszcie jesteś. - mówi. – Siadaj. – Nie siadam. Nie chcę.
-Czego ode mnie chcesz? – pytam może zbyt natarczywie. Jestem zdenerwowana a nie powinnam.  Mężczyzna patrzy na mnie przez chwilę.
-Nie pamiętasz?
-A co mam pamiętać? – Czuje, że jego słowa wszystko zmienią.
-Pamiętasz Las Śmierci? – W pierwszej chwil bym zaprzeczyła, ale...Głos ugrzązł mi w gardle. Zauważam, że Uchiha uśmiecha się z wyższością. Nagle już wiem. Wiem co zaszło. Nie, ja pamiętam. Oczami duszy widzę las, okropny i zdradliwy i....Naruto...i chłopak o miedzianych włosach. On go bił....by go zabił. To była prawda. Mój wzrok zatrzymuje się na twarzy czarnookiego.
-Dlaczego do tego dopuściłeś?! – wrzeszczę i doskakuje do Madary. Nie spodziewa się tego. Łapię go koszulę. Jest niebieska i miękka w dotyku.  – Dlaczego! – krzyczę mu w twarz. Słyszę skrzypnięcie drzwi i ktoś mocno łapie mnie za ręce.
-Sakura puść. – nakazuje Tobi.  Mam go gdzieś. Patrzę uporczywie na bruneta.
-Słyszysz?! Posłałeś nas nie wiadomo gdzie! W dodatku Naruto by zabili. Ty...ty ...– nie mogłam znaleźć odpowiedniego słowa. - ...potworze.
-Mogłabyś mu pomóc gdybyś chciała ale uciekłaś. – Jego słowa mnie ranią. Puszczam jego koszulę. Patrzę na niego otępiała a zarazem zmęczona.
-Nikt mi nie powiedział, że idziemy tam na pewną śmierć. – odzywam się po chwili. Uchiha poprawia koszulę, trochę wygniecioną.
-Dobrze wiedziałaś...- Przerywam mu.
-Nie wiedziałam. – Mężczyzna posyła mi zaskoczone spojrzenie.
-Nie wiedziałaś?
-Nie. – Opadam z sił. Mam ochotę położyć się i zasnąć i tylko spać, spać... Tobi mnie puszcza i sadza na krześle. – Nie wiedziałam. – Chce mi się płakać.
-Hm... – mruczy czarnooki. – Tak więc zacznijmy od początku. Jak już zauważyłaś nie jesteśmy tacy jak inni ludzi jesteśmy... -  Madara wykonuje nieznaczny ruch ręką. – Ninja. Posiadamy pewne umiejętności, których normalni ludzie nie mają. -  Nic nie rozumiem. Kompletnie nic.   – Chyba zauważyłaś, że mamy nieco inny program nauczania? – Patrzę na Madare i myślę. Przypomina mi się lekcja historii, gdzie omawialiśmy Pierwszą Wielką Wojnę Shinobi a także zajęcia z mistrzem Gay’em i te ostre przedmioty w gablocie.
-Jaja sobie ze mnie robisz? – Brunet nie wygląda na zaskoczonego.
-Nie. – mówi. – To prawda.  – Powinnam zaprzeczyć, ale nie potrafię.  Kręcę głową. Chowam twarz w dłoniach. – Wyprawa  do Lasu Śmierci była dla was testem, egzaminem, który powinniście zdać. – To jest śmieszne i to bardzo.  Milczę. Nie obchodzi mnie co brunet mówi. – Twoi rodzice uczęszczali do tej szkoły, wiesz? – Drgam. Powoli podnoszę głowę. – Byli dobrzy. Nie wiem co ich skłoniło do ucieczki w dodatku zabrali Konohamaru...Nie wiesz. Nic ci nie wspominali? – pyta. Nie było to pytanie lecz stwierdzenie. Powoli zaczynam mieć tego dość. Nic z tego nie rozumiem. „A może nie chcesz?”- odzywa się słaby głosik w mojej głowie. Ignoruje go. Przeczesuje ręką włosy. Pamiętam rozmowy moich rodziców ale nigdy nie wspominali o swoich młodzieńczych latach. Nie chcieli. Jednak...Było w nich coś, co odróżniało ich od reszty ludzi. Byłam zbyt mała żeby to zrozumieć. Rodzice to rodzice. Nie stanowiło to dla mnie różnicy. Coś mi się przypomina, coś ważnego.
-A wtedy, gdy przyszłam tu pierwszy raz i wyszłam... i wczoraj...ja tego nie pamiętam.  – Uchiha kiwa powoli głową.
-Dla bezpieczeństwa usunęliśmy ci pamięć. Itachi się tym zajął. – Kiwam głową.  To jest proste, takie proste. Czuje jak łzy cisną mi się do oczu. Nie chcę płakać, nie...- Mam nadzieję, że zrozumiałaś kim jesteś. Jesteś shinobi i jedną z nas.
-Nie. – ucinam. – Nie jestem jedną z was. – Patrzę twardo na czarnookiego. – I nigdy nie będę! – mówię i wstaję. Krzesło z łoskotem przesuwa się po podłodze. – Rozumiesz?! Nie będę! – wrzeszczę i opuszczam gabinet. Nie oglądam się za siebie. Idę szybko korytarzem. Czuje jak się duszę. Uczniowie stoją w grupkach i rozmawiają.
-Sakura? – odzywa się Ino. – Patrzę na nią jakbym widziała ją pierwszy raz. Przesuwam wzrok po twarzach znajomych, ale widzę w nich tylko... Kręcę głową i uciekam. Wybiegam z budynku. Jest lepiej. Zauważam Itachi’ego. Coś ściska mnie w gardle. Nie chce na niego patrzeć.
-Sakura? Cześć. – podchodzi do mnie i uśmiecha się lekko.
-Nienawidzę Cię. – Sycze mu w twarz i wspominam słowa dyrektora. „Dla bezpieczeństwa usunęliśmy ci pamięć. Itachi się tym zajął”. – Nienawidzę was wszystkich! – Brunet jest zaskoczony. Nie zamierzam mu niczego wyjaśniać. Uciekam . Uciekam z dala od tych ludzi od tego świata.



Siedzę w pokoju i patrzę na ścianę. Od dłuższego czasu nie robię nic. Nie mam sił ani chęci. Słyszę pukanie. Drgam. Niepewnym krokiem podchodzę do drzwi i otwieram je.  Zauważam Konohamaru. Patrzę w jego oczy i już wiem, że on wie.
-Mogę? – Kiwam głową i go wpuszczam. Przechodzi przez próg. – Wiem co się stało. –mówi. – Co zamierzasz zrobić? – pyta bez ogródek. Nie mówię nic bo nie wiem co mam z tym wszystkim począć. Wzdycham i przeczesuje ręką włosy. Są szorstkie w dotyku.
-Chyba  ucieknę. – Wzruszam ramionami.
-Co? – pyta brat. Denerwuje mnie.
-Powiedziałam, że ucieknę. Nie chcę przebywać w otoczeniu tych....potworów. – szepcze.
-Mnie też uważasz za potwora? – Brązowowłosy patrzy na mnie hardo. Nie powinnam tego mówić. Przygryzam lekko wargę i odwracam wzrok. – Odpowiedz mi? – Milczę. – Odpowiedz! – podnosi głos. – A jednak. Wiesz co Sakura? – Patrzę na niego. W jego oczach widzę ból a także pogardę. – Myślałem, że z nas dwóch to TY okażesz się mądrzejsza jednak myliłem się. – Za nim reaguje, Konohamaru wychodzi zły i zatrzaskuje drzwi. Zostaje sama. Powoli opadam na podłogę. Właśnie straciłam brata i to może na zawsze. Chowam twarz w dłoniach i łkam. W końcu chcę mi się płakać.



Gdy wstaje, zauważam na stoliku list. Marszczę brwi i biorę kopertę do ręki. Niepewnie trzymam papier w ręku i postanawiam go otworzyć. Wyjmuję złożoną kartkę. Rozkładam ją i czytam. To od Tobi’ego. Jest mi nie dobrze. Pyta o moje zdrowie a także daje czas na podjęcie decyzję: czy zostaje czy nie. Ręce mi drżą. Gniotę papier i wrzucam do kosza. To jest moja odpowiedź.



Niemal się cieszę, gdy dzwoni Yumi. Chce się spotkać. Nie czekam. Biorę potrzebne rzeczy i wychodzę. Spotykamy się w kawiarni  „Satou”.  Jest też Miru. Obie się cieszą i ja także.
-Opowiadaj jak tam w szkole? – pyta Furuichi. Uśmiecham się sztucznie.
-Jest dobrze. – Dziewczyny widzą, że jestem w nie sosie i nie pytają mnie o nic więcej.  I dobrze, nie ma o czym mówić. Po kawie, idziemy do centrum handlowego trochę zaszaleć. Mijamy sklepy i oglądamy wystawy. Mija kilka godzin. Roześmiane wychodzimy z ostatniego sklepu. Dziewczyny są obładowane pakunkami. Ja nic nie kupiłam. Niczego nie chciałam.
-Może jeszcze zrobimy wypad na zakupy? – pyta blondynka.
-Pewnie. – Zgadzam się bez wahania. Dziewczyna uśmiecha się podekscytowana.
-To na razie. – Koleżanki machają mi na pożegnanie. Odchodzą a po chwili już ich nie widzę. Uśmiech schodzi mi z twarzy i czuje się samotna.



W ciągu tygodnia spotykam się z dziewczynami kilka razy. Rozmawiamy, śmiejemy się razem ale to już nie to. Nie czuje tej więzi między nami. Madara miał rację.  Jestem inna. I choć uparcie w to wątpiłam, prawda jest zupełnie inna. Gdy przebywam z koleżankami czuje, że to nie jest moje miejsce. Nie należę do tego świata i nigdy należeć nie będę.  A najgorsze jest to, że od zawsze o tym wiedziałam.
*
Kolejny rozdział.

3 komentarze:

  1. O, rozdział tak szybko, bardzo się cieszę! :D
    I tyle emocji. Nie spodziewałam się, że nagle wmieszasz w ten normalny świat jeszcze ninja. To fajny pomysł.
    Sakurze życie się niestety niezbyt zaczęło układać. Poczuła, że coś w jej życiu staje się inne, już nic nie jest takie samo. Dodatkowo kłótnia z bratem i utrata zaufania, które zaczęła czuć w stosunku do starszego brata Uchihy. Mam nadzieję, że wszystko szybko (i dobrze) się rozwiążę. Życzę duużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Szybko się pojawił nowy rozdział i fajnie. Przez tą długą przerwę prawie nic nie pamietam, ale nie jest tak źle.
    Szkoda, że Saki się dowiedziała w takie sposób i Konohamaru sie na nią obraził. Ciekawe co zrobi.
    czekam na next.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszesz naprawdę interesująco :) zapraszam do mnie: http://moresensethanyesterday.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń