Obiecałam sobie, że będzie inaczej.
Stoję i spoglądam na
żelazną bramę, która przypomina mi wrota do innego świata. Podchodzę powolnym
krokiem i zręcznym ruchem chwytam za jeden z prętów. Jest zimny w dotyku i obcy jakby zrobiony z żywej istoty. Nie cofam się i wlepiam oczy w
dal, dostrzegając zarys budowli wnoszącej się do nieba. Marszczę delikatnie
brwi i odgarniam lekko włosy, które opadły mi na twarz. Zakładam je za ucho a
zimny wiatr oblewa moje ciało. Moja skóra wydaje się blada na tle nocnego
nieba.
Nie pozwolę, by ktoś
mną kierował.
Słyszę szepty tysiąca
głosów, które rozbrzmiewają w mojej głowie. Z mego gardła wydobywa się ni to
krzyk ni to jęk. Czuję się jak narkoman na głodzie. Czuję, że powinnam być Tam. Ciągle czuje
niedosyt. Zaciskam ręce na prętach i szarpie je, chcąc je wyrwać. Nic się nie dzieje. Niemal z rozpaczą patrzę
na budynek.
Tak blisko.
Oddycham z trudem i
krztuszę się własną śliną. Opadam bez sił na bramę i czuję jak szczypią mnie
oczy.
Już nigdy nie
zapłaczę.
Unoszę wzrok. Jestem zdeterminowana i nie poddam się.
Odpycham się do prętów i patrzę jak w mroku zapalają się czerwone światełka. Jest ich coraz więcej i więcej i wszystkie patrzą się na mnie.
Nie boję się.
Niemal się uśmiecham
radośnie i beztrosko. Słyszę ciche skrzypienie furtki, która powoli otwiera się
szeroko. Rzucam ostatnie spojrzenie na światełka i wchodzę. Słyszę zgrzyt, gdy
zamykają się za mną ostatnie drzwi.
Usilnie próbuje zrozumieć ten
sen. Przystanęłam i spojrzałam na wysoki, solidny budynek, który budził we mnie
sprzeczne emocje. Wzdycham kolejny już raz
i próbuje się uspokoić. Konohamaru posyła mi zmartwione spojrzenie.
Pogoda zmieniła się diametralnie od wczoraj. Było zimno, mgliście i padał
deszcz. Czułam jak mój płaszcz przesiąka
wodą i wiedziałam, że dłużej nie możemy stać w deszczu. Westchnęłam i wolnym
krokiem ruszyłam w stronę bramy, która była szeroko otwarta. Brązowowłosy dreptał
obok mnie i wpatrywał się z Szkołę, wielkim, okrągłymi oczami. Nie miałam mu
tego za złe choć trochę martwiłam się. Zauważyłam dwie postacie samotnie
stojące w deszczu. Była to dziewczyna i chłopak, którzy cicho rozmawiali ze
sobą. Widząc zamilkli i podeszli bliżej, uśmiechając się przyjaźnie.
-Cześć! – przywitała się
rudowłosa. – Jestem Moegi a to Udon. – rzekła wskazując na szatyna. Czarnooki
kiwnął głową i uśmiechnął się nieśmiało. – Przyszliśmy po Konohamaru. – dodała
po chwili. Kiwnęłam głową i zerknęłam na brata. Patrzył przed siebie w dal.
-Ok. – powiedziałam. Dziewczyna
wzięła za rękę szatyna i pociągnęła go na tyłu budynku. Udon szedł obok i
zaczął trajkotać jak najęty. Po chwili zniknęli mi z oczu a ja bez przekonania
skierowałam się do drzwi. Były otwarte i słyszałam szuranie i odgłosy rozmów.
Serce łomotało mi w piersi. Próbowałam
zignorować dziwny skurcz w brzuchu i wtargnęłam do środka. Przystanęłam w progu
i spojrzałam na swój płaszcz, z którego skapywała woda. Zdjęłam okrycie i zawieszam
je na wieszaku. Miałam tylko nadzieję, że nie zaleje całej podłogi. Ruszyłam
wolnym krokiem wzdłuż korytarza. Czułam się dziwnie, wiedząc, że wszyscy mi się
przyglądają. Idąc, nie musiałam torować sobie drogi. Wszyscy po prostu
schodzili mi z drogi. Nie szeptali. ‘Może
popadam w paranoję?’ – myślę i skręcam w boczny korytarz prowadzący do
gabinetu dyrektora. Przystanęłam przed drzwiami i zapukałam, po czym weszłam do
środka. Czułam zapach papierosów
zmieszany z wonią perfum i kawy. Ten swąd mnie drażnił. Za biurkiem siedział
Tobi i bazgrolił coś na kartce.
-Dzień dobry . – odezwałam się,
widząc, że mężczyzna mnie nie zauważa.
-Wchodź, wchodź. Wiedziałem, że
przyjdziesz. – odparł pisząc coś zawzięcie. – Tu masz plan. Mundurek i potrzebne
podręczniki zostaną wysłane do twojego domu – podaje mi kartkę, na której
drobny druczkiem są wypisane zajęcia. Marszczę brwi, próbując rozszyfrować
pismo. – Możesz iść. – Wychodzę, ciągle patrząc na plan.
Historia - 201
Historia - 201
Matematyka - 224
Biologia – 106
Język japoński – 145
Zajęcia praktyczne - sala
gimnastyczna
Zajęcia praktyczne – sala gimnastyczna
Mój wzrok zatrzymał się na
pozycji czwartej. Mimowolnie zadrżałam.
Nie wiedziałam dlaczego, ale ogarnęły mnie złe przeczucia a przecież
lubiłam biologię. Westchnęłam i udała się pod wyznaczoną klasę. Musiałam się
naszukać, aby zdążyć przed dzwonkiem. Budynek był ogromny a korytarze kręta jak
precelki. Na szczęście zdążyłam za nim nauczyciel otworzył klasę. Poczułam
ciekawskie spojrzenia na sobie. Weszłam do klasy jako ostatnia. Szukałam wolnej
ławki, która akurat mieściła się na samym końcu. Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście, które niestety nie trwało długo. Mężczyzna zauważył mnie i od razu
przeszedł do rzeczy.
-Cisza! - Uczniowie zamilkli jak urzeczeni. Nauczyciel był dobrze zbudowany. Miał czarne
przenikliwe oczy a na głowie miał zawiązaną chustę, co zdziwiło mnie
najbardziej. – Jestem Ibiki Morino. – przedstawił się i zacisnął usta. – Do
klasy dołączyła nowa uczennica – Sakura Haruno. Przywitajcie ją ciepło. –
mówiąc to nawet się nie uśmiechnął. Usłyszałam chóralne „Cześć”. Uśmiechnęłam się niepewnie i usiadłam na
wolnym miejscu.
Siedzę na krześle i myślę. Patrzę
jak Ibiki kręci się wokół rozłożonej mapy, która nie przypomina dzisiejszego
układu świata. Marszczę brwi, wsłuchując się w jego monotonny głos:
-Pierwsza
Wielka Wojna Shinobi rozpoczęła się na krótko po ustanowieniu systemu jednej
Wioski shinobi na Kraj w 657 n.e. Była
pierwszą wielką wojną, która obejmowała większość Krajów i Wiosek Shinobi.
Istnieje kilka wiarygodnych zachowanych zapisów tej wojny. Doświadczenia z tej
wojny doprowadziły do narodzin taktyk, które nadal stanowią podstawę działań
wojennych. Wojna zakończyła się rozejmem, ale dopiero po poważnych stratach
Pięciu Wielkich Wiosek.
Podnoszę
wzrok nad książki. ‘Nie zgadzam mi się ‘ –
myślę. Podnoszę rękę. Morino milknie i patrzy na mnie badawczym wzrokiem.
-Tak? – pyta
zirytowany.
-Nie
rozumiem. – mówię powoli i ostrożnie. Mężczyzna patrzy na mnie przenikliwie i z
rezerwą.
-Czego nie
rozumiesz? – pyta z irytacją.
-Tego… - szepcze. Morino unosi jedną brew. Jest
zdziwiony po czym szybko jego twarz pozostała bez wyrazu.
-To się skup
i słuchaj co mówię. – odparł i kontynuował swój monolog. Patrzyłam bezradnie
jak kreśli linie na czarnej tablicy. Mówi, recytuje i poucza. Siedzę i patrzę
starając się zrozumieć, co Ibiki chciał mi powiedzieć. Za nim skupiam się na
lekcji dzwoni dzwonek. Przerwa mija szybko. Sterczę pod klasą i patrzę na
własne buty. Już po chwili znów siedzę w ostatniej ławce i patrzę przez okno.
Morino dręczy nas pytania lecz mnie omija, celowo. Wiem to bo unika mego
wzroku. Przygryzam wargę. Odwracam wzrok skupiając się na podręczniki. Marszczę
brwi. Na ławce zauważam mały, czarny poruszający się kształt. Po chwili orientuje się, że to robak. Drgam
niespokojna. Rozglądam się. Unoszę rękę i chcę pozbyć się nie proszonego
gościa. Głuchy trzask a owad odlatuje. Kręcę głową i powracam do kartkowania
książki. Lekcja historii mija w ciszy a zarazem zgiełku. Dzwoni dzwonek ratując
mnie przed nudą. Zabieram książki i chowam do torby. Wychodzę. Nagle ktoś
chwyta mnie za rękę. Odwracam się spłoszona i zdezorientowana. Chłopak jest
wysoki i smukły. Jego czarne włosy są rozwichrzone. Trudno dostrzec jego oczy,
gdyż zasłaniają jej czarne, owalne okulary. Patrzę zdziwiona nie mogąc
wykrztusić słowa.
-Proszę nie
rób tego więcej. – Pierwsze słowo wypowiada mocno, ostro jakby to nie była
prośba. Wymija mnie i kieruje się wzdłuż korytarza. Patrzę jak szura nogami o
podłogę i zastanawiam się, o co mu chodzi. Nagle dostrzegam mały czarny punkcik
na jego ramieniu. To był owad. Milknę wpatrzona w ten dziwny obraz. Kręcę
głową.
Przez cały
dzień próbowałam zlać się z otoczeniem lecz to było nie możliwe. Na każdej
lekcji siadałam na końcu klasy i kryłam się za podręcznikiem. Byłam trochę
śmieszna bo nigdy nie byłam aż takim tchórzem. Tu jednak wszystko wydawało się
takie dziwne, nierzeczywiste. Na biologii starałam się słuchać Orochimaru. Jego
blada twarz i żółte oczy trochę mnie przerażały i zapewne wiedział o to, bo
wciąż się do mnie uśmiechał. Zadowolony. Zdążyłam zauważył, iż na jego biurku
wyleguje się biały wąż, który miał na imię: Manda. Ów gad leżał i czarnymi ślepiami
patrzył na mnie a jego ogon wesoło kołysał się w rytm wskazówek zegara.
Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana. Dopiero dzwonek zdołał wybudzić mnie z
trasu. Pokręciłam głową i wyszłam z klasy. Japoński miałam z szarowłosy mężczyzną,
który nosił maskę na twarz. Jak się później okazało miał na imię Kakashi Hatake
i był zarówno moim wychowawcą. Był miły i starał się jak najlepiej zapoznać o
ojczystym językiem. Słuchałam go z uwagą, mając nadzieję, że czegoś się nauczę.
Reszta moim rówieśników jak dotąd trzymała się ode mnie z daleko, nikt się nie
odezwał. Całkiem możliwe, że jestem aspołeczna. Albo mam trudności ze
znajdowaniem sobie przyjaciół. Westchnęłam i spojrzałam przez okno. Ciemne
chmury suną po niebie i zasłaniają słońce. Niemal mi smutno, że skończyła się
dobra pogoda.
Ostatni
dzwonek i jeszcze dwie ostatnie lekcje. Wzdycham z ulgą i idę w stronę sali gimnastycznej,
w której odbędą się zajęcia. Idąc zauważam, że wszyscy mają na sobie mundurki
prócz mnie. Prawdopodobnie dopiero dzisiaj dostanę oficjalny strój szkoły i
może wtedy nie będę się czuć jak autsajder. Popycham ostrożnie drzwi i wkraczam
do dużej, przestronnej sali. Wszyscy już
są przebrani i gotowi. Kładę torbę pod ścianą i spoglądam na czarne maty rozłożone
na całej powierzchni. Marszczę brwi. Mam nadzieję, że nie będziemy urządzać
zawodów. Słyszę skrzypnięcie drzwi a do pomieszczenia wchodzi mężczyzna o równo
przyciętych włosach koloru węgla. Jego okrągłe czarne oczy, patrzyły na nas
figlarnie. Miał na sobie rozciągli zielony materiał, który zakrywał jego ciało
i uwidaczniał jego mięśnie brzucha. Wyglądał jak te kobiety z siłowni, które
ćwiczą, chcąc schudnąć. Zakrywam usta dłonią i staram się nie zaśmiać.
-Witam was
serdecznie! – przywitał się i spojrzał na nas. – Dzisiaj będziemy uczyć się samoobrony.
– Uśmiech zamarł mi na ustach. ‘Samoobrony?’
– myślałam. Popatrzyłam po wszystkich, ale nikt nie wydawał się być zaskoczony.
Ba! Chyba uczniowie się ucieszyli.
-To cudownie
mistrzu! – zawołał jeden z chłopców. Dziwnym trafem podobny do nauczyciela.
-Świetnie!
Lee jak zawsze gotowy, a wy?
-Hai!
-Ćwiczymy w
parach. – oznajmił czarnowłosy. Zauważyłam wysoką, blondynkę, która machnęła w
stronę czarnowłosego chłopaka. Ów osobnik wydawał się być znudzony.
-Chodź,
Shikamaru! - Chłopak westchnął. Każdy znalazł sobie parę a ja została sama.
Czułam się okropnie. Nauczyciel podszedł do mnie sprężystym krokiem.
-Cześć! Jestem Might Guy . Nie
widziałem cię przedtem. – mówi i wyciągnął dłoń. Niepewnie uścisnęłam ją. Miał
lepkie ręce. Próbowałam ukryć obrzydzenie.
-Sakura
Haruno.
-Nie
ćwiczysz? – pyta.
-E.. nigdy
nie miałam samoobrony. – wydukałam. Mężczyzna spojrzał na mnie, rozumiejąc.
-Ok. Dzisiaj
sobie daruj ale możesz poobserwować, żebyś następnym razem wiedziała co robić. –
rzekł pouczająco. Kiwnęłam głową. Odwrócił się ode mnie i klasnął w dłonie. –
No dalej. Najpierw się przywitajcie a potem wymierzajcie ciosy. Poćwiczcie
kopnięcia. – wołał. Patrzyłam jak najbliższa para pochyla głowy przed sobą, po
czym przechodzą do podstawy obronnej. Wymierzają ciosy, używając nóg.
-Hinata
postaraj się! – usłyszałam krzyk. Szatyn uderzył dziewczynę w biodra.
Granatowłosa starała się wyprowadzić cios nogą, jednak nie mogła wyżej jej
unieść.
-Weź mocniej
to prawie nie bolało, po za tym trochę wyżej. – ponaglał ją.
-Kiba staram
się. – odparła dławiącym się głosem. Czarnooki przewrócił oczami. Dziewczyna
przybliżyła się w stronę przeciwnika, po czym mocno uderzyła go w krocze. Kiba
zawył i upadł na kolana. Białooka zakryła usta dłońmi i z przerażeniem patrzyła
na kolegę. Usłyszałam śmiech, radosny bez cienie sarkazmu.
-No i masz czego
chciałeś. – odezwał się blondyn szczerząc zęby. Uśmiechnęłam się lekko i
starałam się nie wybuchnąć, niekontrolowanym śmiechem.
-Kiba, czemu
się wystawiłeś?! – Guy pojawił się znikąd.
-Wcale nie…
- zaprzeczał. Might poklepał do po ramieniu.
-Następnym
razem się pilnuj.
Lekcje minęły
bez przeszkód. Wyszłam ze szkoły zabierając ze sobą mokry płaszcz, którego nie
zamierzałam na siebie włożyć. Westchnęłam, szukając upragnionego słońca, które
chowało się za chmurami. Miałam tylko nadzieję, że dojdę za nim zacznie padać.
Zauważyłam Konohamaru, który prowadził żywą rozmowę z przyjaciółmi. Uśmiechnęłam się. Podeszłam do trójki uczniów. Pierwsza
zauważyła mnie Moegi i machnęła mi ręką.
-Cześć. To
mu już pójdziemy. – odezwał się Udon i wraz dziewczyną udali się przed siebie.
Zerknęłam an brata.
-Jak
pierwszy dzień w szkole? – pytam. Wzrusza ramionami.
-Może być. –
odpowiada. A ja wiem, że jest zadowolony. Kiwam głową i nie chcę drążyć tego
tematu.
-Chodźmy do
domu. – mówię. Idziemy w kierunku bramy, gdy ta nagle przesuwał się w bok a
przed budynkiem zatrzymuje się czarne auto. Patrzyłam bez wyrazu jak z
samochodu wychodzi starszy Pan. Jego siwiejące włosy są skryte za kapeluszem a
mądre, czarne oczy zatrzymały się na nas. Nagle uśmiecha się, niespodziewanie i
wyciąga ręce.
-Konohamaru.
– Zamieram i uświadamiam sobie, że wypowiedział imię mojego brata. A przecież nie
znałam tego staruszka. Stoimy patrząc się na siebie. Czuję na sobie spojrzenia,
jednak nikogo nie widziałam w pobliżu.
-Dziadku? –mówi.
Głos zamiera mi w gardle. A świat zaczął się powoli kruszyć pozostawiając po
sobie tylko pustą skorupę.
*
Jest rozdział a już myślałam, że się nie wyrobię do końca lipca. Kilka ogłoszeń:
Zmieniłam trochę opis bohaterów. Sakura ma 17 lat, Konohamaru 12 a Itachi 21 lat. Zapraszam więc do zakładki ‘Bohaterowie’. Powinnam mieć trochę więcej czasu na pisanie, gdyż zakończyłam dwa blogi: www.shobu—shinobi.blogspot.com i www.naku-no-dorei.blogspot.comZ kolei blog www.watashi-wa-doremonai.blogspot.com na razie pozostanie nietknięty, dopóki nie nadrobię swoich aktualnych blogów, na które pisze czyli www.ita-saku.blogspot.com i www.love-kai-hiwatari.blogspot.com. Zapraszam serdecznie na http://jednopartowki-itasaku.blogspot.com gdzie pojawiła się pierwsza część nowej partówki o Itasaku. To na tyle z mojej strony. W razie pytań GG22893848. Pozdrawiam.
cos dawno cie nie bylo :P ale jesli Itachi ma 21 lat to juz nie powinien studiowac albo chodzic do pracy? :D chyba ze ta elitarna szkola to wlasnie studia >.< no ale czekac na next ^^
OdpowiedzUsuńWitaj,,^^ Szablon ładny jak i styl pisania autorki. Nie mam się o czego przyczepić, więc życzę jeszcze więcej weny..^^
OdpowiedzUsuńhttp://slepe-serce.blogspot.com/
Zapraszam do mnie..:
Rozdział super, ale najbardziej został mi w głowie plan lekcji ;p Haha był prawie taki sam jaki ja miałam w tamtym roku xp Tylko 2 ostatnie lekcje miałam w-fiz ;)
OdpowiedzUsuńSuper notka :)
Pozdrawiam ;*
~Juuki / Mialina
Świetne! Dodaje do obserwowanych i zapraszam do mnie! :)
OdpowiedzUsuńhttp://naruhinaacademy.blogspot.com/
+ za styl pisarski powinnaś dostać nobla! :D Co to za szkoła? bo nie ogarnęłam czy studia czy nie :p
Nowy rozdział na
OdpowiedzUsuńhttp://itachi-i-sakura-wielka-milosc-shinobi.blogspot.com/
Zapraszam :)