2013/07/26

Rozdział 10




Obiecałam sobie,  że będzie inaczej. 

Stoję i spoglądam na żelazną bramę, która przypomina mi wrota do innego świata. Podchodzę powolnym krokiem i zręcznym ruchem chwytam za jeden z prętów.  Jest zimny w dotyku i obcy jakby zrobiony z  żywej istoty. Nie cofam się i wlepiam oczy w dal, dostrzegając zarys budowli wnoszącej się do nieba. Marszczę delikatnie brwi i odgarniam lekko włosy, które opadły mi na twarz. Zakładam je za ucho a zimny wiatr oblewa moje ciało. Moja skóra wydaje się blada na tle nocnego nieba. 

Nie pozwolę, by ktoś mną kierował.

Słyszę szepty tysiąca głosów, które rozbrzmiewają w mojej głowie. Z mego gardła wydobywa się ni to krzyk ni to jęk. Czuję się jak narkoman na głodzie.  Czuję, że powinnam być Tam. Ciągle czuje niedosyt. Zaciskam ręce na prętach i szarpie je, chcąc je wyrwać.  Nic się nie dzieje. Niemal z rozpaczą patrzę na budynek.  

Tak blisko.

Oddycham z trudem i krztuszę się własną śliną. Opadam bez sił na bramę i czuję jak szczypią mnie oczy.

Już nigdy nie zapłaczę.

Unoszę wzrok.  Jestem zdeterminowana i nie poddam się. Odpycham się do prętów i patrzę jak w mroku zapalają się czerwone  światełka. Jest ich coraz więcej i więcej  i wszystkie patrzą się na mnie.

Nie boję się.

Niemal się uśmiecham radośnie i beztrosko. Słyszę ciche skrzypienie furtki, która powoli otwiera się szeroko. Rzucam ostatnie spojrzenie na światełka i wchodzę. Słyszę zgrzyt, gdy zamykają się za mną ostatnie drzwi.



Usilnie próbuje zrozumieć ten sen. Przystanęłam i spojrzałam na wysoki, solidny budynek, który budził we mnie sprzeczne emocje. Wzdycham kolejny już raz  i próbuje się uspokoić.  Konohamaru posyła mi zmartwione spojrzenie. Pogoda zmieniła się diametralnie od wczoraj. Było zimno, mgliście i padał deszcz.  Czułam jak mój płaszcz przesiąka wodą i wiedziałam, że dłużej nie możemy stać w deszczu. Westchnęłam i wolnym krokiem ruszyłam w stronę bramy, która była szeroko otwarta. Brązowowłosy dreptał obok mnie i wpatrywał się z Szkołę, wielkim, okrągłymi oczami. Nie miałam mu tego za złe choć trochę martwiłam się. Zauważyłam dwie postacie samotnie stojące w deszczu. Była to dziewczyna i chłopak, którzy cicho rozmawiali ze sobą. Widząc zamilkli i podeszli bliżej, uśmiechając się przyjaźnie.
-Cześć! – przywitała się rudowłosa. – Jestem Moegi a to Udon. – rzekła wskazując na szatyna. Czarnooki kiwnął głową i uśmiechnął się nieśmiało. – Przyszliśmy po Konohamaru. – dodała po chwili. Kiwnęłam głową i zerknęłam na brata. Patrzył przed siebie w dal.
-Ok. – powiedziałam. Dziewczyna wzięła za rękę szatyna i pociągnęła go na tyłu budynku. Udon szedł obok i zaczął trajkotać jak najęty. Po chwili zniknęli mi z oczu a ja bez przekonania skierowałam się do drzwi. Były otwarte i słyszałam szuranie i odgłosy rozmów. Serce łomotało mi w piersi.  Próbowałam zignorować dziwny skurcz w brzuchu i wtargnęłam do środka. Przystanęłam w progu i spojrzałam na swój płaszcz, z którego skapywała woda. Zdjęłam okrycie i zawieszam je na wieszaku. Miałam tylko nadzieję, że nie zaleje całej podłogi. Ruszyłam wolnym krokiem wzdłuż korytarza. Czułam się dziwnie, wiedząc, że wszyscy mi się przyglądają. Idąc, nie musiałam torować sobie drogi. Wszyscy po prostu schodzili mi z drogi. Nie szeptali. ‘Może popadam w paranoję?’ – myślę i skręcam w boczny korytarz prowadzący do gabinetu dyrektora. Przystanęłam przed drzwiami i zapukałam, po czym weszłam do środka.  Czułam zapach papierosów zmieszany z wonią perfum i kawy. Ten swąd mnie drażnił. Za biurkiem siedział Tobi i bazgrolił coś na kartce.
-Dzień dobry . – odezwałam się, widząc, że mężczyzna mnie nie zauważa.
-Wchodź, wchodź. Wiedziałem, że przyjdziesz. – odparł pisząc coś zawzięcie. – Tu masz plan. Mundurek i potrzebne podręczniki zostaną wysłane do twojego domu – podaje mi kartkę, na której drobny druczkiem są wypisane zajęcia. Marszczę brwi, próbując rozszyfrować pismo. – Możesz iść. – Wychodzę, ciągle patrząc na plan.


Historia  - 201
Historia - 201
Matematyka - 224
Biologia – 106
Język japoński – 145
Zajęcia praktyczne -  sala gimnastyczna
Zajęcia praktyczne – sala gimnastyczna


Mój wzrok zatrzymał się na pozycji czwartej. Mimowolnie zadrżałam.  Nie wiedziałam dlaczego, ale ogarnęły mnie złe przeczucia a przecież lubiłam biologię. Westchnęłam i udała się pod wyznaczoną klasę. Musiałam się naszukać, aby zdążyć przed dzwonkiem. Budynek był ogromny a korytarze kręta jak precelki. Na szczęście zdążyłam za nim nauczyciel otworzył klasę. Poczułam ciekawskie spojrzenia na sobie. Weszłam do klasy jako ostatnia. Szukałam wolnej ławki, która akurat mieściła się na samym końcu. Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście, które niestety nie trwało długo. Mężczyzna zauważył mnie i od razu przeszedł do rzeczy.
-Cisza!  - Uczniowie zamilkli jak urzeczeni.  Nauczyciel był dobrze zbudowany. Miał czarne przenikliwe oczy a na głowie miał zawiązaną chustę, co zdziwiło mnie najbardziej. – Jestem Ibiki Morino. – przedstawił się i zacisnął usta. – Do klasy dołączyła nowa uczennica – Sakura Haruno. Przywitajcie ją ciepło. – mówiąc to nawet się nie uśmiechnął. Usłyszałam chóralne  „Cześć”.  Uśmiechnęłam się niepewnie i usiadłam na wolnym miejscu.
Siedzę na krześle i myślę. Patrzę jak Ibiki kręci się wokół rozłożonej mapy, która nie przypomina dzisiejszego układu świata. Marszczę brwi, wsłuchując się w jego monotonny głos:
-Pierwsza Wielka Wojna Shinobi rozpoczęła się na krótko po ustanowieniu systemu jednej Wioski shinobi na Kraj w  657 n.e. Była pierwszą wielką wojną, która obejmowała większość Krajów i Wiosek Shinobi. Istnieje kilka wiarygodnych zachowanych zapisów tej wojny. Doświadczenia z tej wojny doprowadziły do narodzin taktyk, które nadal stanowią podstawę działań wojennych. Wojna zakończyła się rozejmem, ale dopiero po poważnych stratach Pięciu Wielkich Wiosek.
Podnoszę wzrok nad książki. ‘Nie zgadzam mi się ‘ – myślę. Podnoszę rękę. Morino milknie i patrzy na mnie badawczym wzrokiem.
-Tak? – pyta zirytowany.
-Nie rozumiem. – mówię powoli i ostrożnie. Mężczyzna patrzy na mnie przenikliwie i z rezerwą.
-Czego nie rozumiesz? – pyta z irytacją.
-Tego…  - szepcze. Morino unosi jedną brew. Jest zdziwiony po czym szybko jego twarz pozostała bez wyrazu.
-To się skup i słuchaj co mówię. – odparł i kontynuował swój monolog. Patrzyłam bezradnie jak kreśli linie na czarnej tablicy. Mówi, recytuje i poucza. Siedzę i patrzę starając się zrozumieć, co Ibiki chciał mi powiedzieć. Za nim skupiam się na lekcji dzwoni dzwonek. Przerwa mija szybko. Sterczę pod klasą i patrzę na własne buty. Już po chwili znów siedzę w ostatniej ławce i patrzę przez okno. Morino dręczy nas pytania lecz mnie omija, celowo. Wiem to bo unika mego wzroku. Przygryzam wargę. Odwracam wzrok skupiając się na podręczniki. Marszczę brwi. Na ławce zauważam mały, czarny poruszający się kształt.  Po chwili orientuje się, że to robak. Drgam niespokojna. Rozglądam się. Unoszę rękę i chcę pozbyć się nie proszonego gościa. Głuchy trzask a owad odlatuje. Kręcę głową i powracam do kartkowania książki. Lekcja historii mija w ciszy a zarazem zgiełku. Dzwoni dzwonek ratując mnie przed nudą. Zabieram książki i chowam do torby. Wychodzę. Nagle ktoś chwyta mnie za rękę. Odwracam się spłoszona i zdezorientowana. Chłopak jest wysoki i smukły. Jego czarne włosy są rozwichrzone. Trudno dostrzec jego oczy, gdyż zasłaniają jej czarne, owalne okulary. Patrzę zdziwiona nie mogąc wykrztusić słowa.
-Proszę nie rób tego więcej. – Pierwsze słowo wypowiada mocno, ostro jakby to nie była prośba. Wymija mnie i kieruje się wzdłuż korytarza. Patrzę jak szura nogami o podłogę i zastanawiam się, o co mu chodzi. Nagle dostrzegam mały czarny punkcik na jego ramieniu. To był owad. Milknę wpatrzona w ten dziwny obraz. Kręcę głową.  

Przez cały dzień próbowałam zlać się z otoczeniem lecz to było nie możliwe. Na każdej lekcji siadałam na końcu klasy i kryłam się za podręcznikiem. Byłam trochę śmieszna bo nigdy nie byłam aż takim tchórzem. Tu jednak wszystko wydawało się takie dziwne, nierzeczywiste. Na biologii starałam się słuchać Orochimaru. Jego blada twarz i żółte oczy trochę mnie przerażały i zapewne wiedział o to, bo wciąż się do mnie uśmiechał. Zadowolony. Zdążyłam zauważył, iż na jego biurku wyleguje się biały wąż, który miał na imię: Manda. Ów gad leżał i czarnymi ślepiami patrzył na mnie a jego ogon wesoło kołysał się w rytm wskazówek zegara. Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana. Dopiero dzwonek zdołał wybudzić mnie z trasu. Pokręciłam głową i wyszłam z klasy. Japoński miałam z szarowłosy mężczyzną, który nosił maskę na twarz. Jak się później okazało miał na imię Kakashi Hatake i był zarówno moim wychowawcą. Był miły i starał się jak najlepiej zapoznać o ojczystym językiem. Słuchałam go z uwagą, mając nadzieję, że czegoś się nauczę. Reszta moim rówieśników jak dotąd trzymała się ode mnie z daleko, nikt się nie odezwał. Całkiem możliwe, że jestem aspołeczna. Albo mam trudności ze znajdowaniem sobie przyjaciół. Westchnęłam i spojrzałam przez okno. Ciemne chmury suną po niebie i zasłaniają słońce. Niemal mi smutno, że skończyła się dobra pogoda. 

Ostatni dzwonek i jeszcze dwie ostatnie lekcje. Wzdycham z ulgą i idę w stronę sali gimnastycznej, w której odbędą się zajęcia. Idąc zauważam, że wszyscy mają na sobie mundurki prócz mnie. Prawdopodobnie dopiero dzisiaj dostanę oficjalny strój szkoły i może wtedy nie będę się czuć jak autsajder. Popycham ostrożnie drzwi i wkraczam do dużej, przestronnej sali.  Wszyscy już są przebrani i gotowi. Kładę torbę pod ścianą i spoglądam na czarne maty rozłożone na całej powierzchni. Marszczę brwi. Mam nadzieję, że nie będziemy urządzać zawodów. Słyszę skrzypnięcie drzwi a do pomieszczenia wchodzi mężczyzna o równo przyciętych włosach koloru węgla. Jego okrągłe czarne oczy, patrzyły na nas figlarnie. Miał na sobie rozciągli zielony materiał, który zakrywał jego ciało i uwidaczniał jego mięśnie brzucha. Wyglądał jak te kobiety z siłowni, które ćwiczą, chcąc schudnąć. Zakrywam usta dłonią i staram się nie zaśmiać.
-Witam was serdecznie! – przywitał się i spojrzał na nas. – Dzisiaj będziemy uczyć się samoobrony. – Uśmiech zamarł mi na ustach. ‘Samoobrony?’ – myślałam. Popatrzyłam po wszystkich, ale nikt nie wydawał się być zaskoczony. Ba! Chyba uczniowie się ucieszyli.
-To cudownie mistrzu! – zawołał jeden z chłopców. Dziwnym trafem podobny do nauczyciela.
-Świetnie! Lee jak zawsze gotowy, a wy?
-Hai!
-Ćwiczymy w parach. – oznajmił czarnowłosy. Zauważyłam wysoką, blondynkę, która machnęła w stronę czarnowłosego chłopaka. Ów osobnik wydawał się być znudzony.
-Chodź, Shikamaru! - Chłopak westchnął. Każdy znalazł sobie parę a ja została sama. Czułam się okropnie. Nauczyciel podszedł do mnie sprężystym krokiem.
                -Cześć! Jestem Might Guy . Nie widziałem cię przedtem. – mówi i wyciągnął dłoń. Niepewnie uścisnęłam ją. Miał lepkie ręce. Próbowałam ukryć obrzydzenie.
-Sakura Haruno.
-Nie ćwiczysz? – pyta.
-E.. nigdy nie miałam samoobrony. – wydukałam. Mężczyzna spojrzał na mnie, rozumiejąc.
-Ok. Dzisiaj sobie daruj ale możesz poobserwować, żebyś następnym razem wiedziała co robić. – rzekł pouczająco. Kiwnęłam głową. Odwrócił się ode mnie i klasnął w dłonie. – No dalej. Najpierw się przywitajcie a potem wymierzajcie ciosy. Poćwiczcie kopnięcia. – wołał. Patrzyłam jak najbliższa para pochyla głowy przed sobą, po czym przechodzą do podstawy obronnej. Wymierzają ciosy, używając nóg.
-Hinata postaraj się! – usłyszałam krzyk. Szatyn uderzył dziewczynę w biodra. Granatowłosa starała się wyprowadzić cios nogą, jednak nie mogła wyżej jej unieść.
-Weź mocniej to prawie nie bolało, po za tym trochę wyżej. – ponaglał ją.
-Kiba staram się. – odparła dławiącym się głosem. Czarnooki przewrócił oczami. Dziewczyna przybliżyła się w stronę przeciwnika, po czym mocno uderzyła go w krocze. Kiba zawył i upadł na kolana. Białooka zakryła usta dłońmi i z przerażeniem patrzyła na kolegę. Usłyszałam śmiech, radosny bez cienie sarkazmu.
-No i masz czego chciałeś. – odezwał się blondyn szczerząc zęby. Uśmiechnęłam się lekko i starałam się nie wybuchnąć, niekontrolowanym śmiechem.
-Kiba, czemu się wystawiłeś?! – Guy pojawił się znikąd.
-Wcale nie… - zaprzeczał. Might poklepał do po ramieniu.
-Następnym razem się pilnuj. 


Lekcje minęły bez przeszkód. Wyszłam ze szkoły zabierając ze sobą mokry płaszcz, którego nie zamierzałam na siebie włożyć. Westchnęłam, szukając upragnionego słońca, które chowało się za chmurami. Miałam tylko nadzieję, że dojdę za nim zacznie padać. Zauważyłam Konohamaru, który prowadził żywą rozmowę z przyjaciółmi.  Uśmiechnęłam się.  Podeszłam do trójki uczniów. Pierwsza zauważyła mnie Moegi i machnęła mi ręką.
-Cześć. To mu już pójdziemy. – odezwał się Udon i wraz dziewczyną udali się przed siebie. Zerknęłam an brata.
-Jak pierwszy dzień w szkole? – pytam. Wzrusza ramionami.
-Może być. – odpowiada. A ja wiem, że jest zadowolony. Kiwam głową i nie chcę drążyć tego tematu.
-Chodźmy do domu. – mówię. Idziemy w kierunku bramy, gdy ta nagle przesuwał się w bok a przed budynkiem zatrzymuje się czarne auto. Patrzyłam bez wyrazu jak z samochodu wychodzi starszy Pan. Jego siwiejące włosy są skryte za kapeluszem a mądre, czarne oczy zatrzymały się na nas. Nagle uśmiecha się, niespodziewanie i wyciąga ręce.
-Konohamaru. – Zamieram i uświadamiam sobie, że wypowiedział imię mojego brata. A przecież nie znałam tego staruszka. Stoimy patrząc się na siebie. Czuję na sobie spojrzenia, jednak nikogo nie widziałam w pobliżu.
-Dziadku? –mówi. Głos zamiera mi w gardle. A świat zaczął się powoli kruszyć pozostawiając po sobie tylko pustą skorupę.


*
Jest rozdział a już myślałam, że się nie wyrobię do końca lipca. Kilka ogłoszeń:
Zmieniłam trochę opis bohaterów. Sakura ma 17 lat, Konohamaru 12 a Itachi 21 lat. Zapraszam więc do zakładki ‘Bohaterowie’. Powinnam mieć trochę więcej czasu na pisanie, gdyż zakończyłam dwa blogi:  www.shobu—shinobi.blogspot.com i www.naku-no-dorei.blogspot.comZ kolei blog www.watashi-wa-doremonai.blogspot.com na razie pozostanie nietknięty, dopóki nie nadrobię swoich aktualnych blogów, na które pisze czyli www.ita-saku.blogspot.com i www.love-kai-hiwatari.blogspot.com. Zapraszam serdecznie na http://jednopartowki-itasaku.blogspot.com gdzie pojawiła się pierwsza część nowej partówki o Itasaku.  To na tyle z mojej strony. W razie pytań GG22893848. Pozdrawiam.

5 komentarzy:

  1. cos dawno cie nie bylo :P ale jesli Itachi ma 21 lat to juz nie powinien studiowac albo chodzic do pracy? :D chyba ze ta elitarna szkola to wlasnie studia >.< no ale czekac na next ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj,,^^ Szablon ładny jak i styl pisania autorki. Nie mam się o czego przyczepić, więc życzę jeszcze więcej weny..^^

    http://slepe-serce.blogspot.com/

    Zapraszam do mnie..:

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super, ale najbardziej został mi w głowie plan lekcji ;p Haha był prawie taki sam jaki ja miałam w tamtym roku xp Tylko 2 ostatnie lekcje miałam w-fiz ;)
    Super notka :)
    Pozdrawiam ;*

    ~Juuki / Mialina

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne! Dodaje do obserwowanych i zapraszam do mnie! :)
    http://naruhinaacademy.blogspot.com/

    + za styl pisarski powinnaś dostać nobla! :D Co to za szkoła? bo nie ogarnęłam czy studia czy nie :p

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowy rozdział na
    http://itachi-i-sakura-wielka-milosc-shinobi.blogspot.com/

    Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń