2013/07/21

Rozdział 7

    Szłam pustym korytarzem, który przypominał mi wnętrze grobowca. Musiało już być dobrze po ósmej, gdyż nie zauważyłam żadnego ucznia. Bynajmniej nikogo żywego. Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Zadrżałam mimowolnie. Pain szedł powolni, milcząc. Idąc przyglądałam się ścianą pokryte różnorodnymi plakatami. Nigdy nie wiedziałam takiej ilości makulatury, która niszczyła powierzchnię ściany. Minęliśmy zakręt, skręcając w lewą stronę. Rudowłosy nawet się nie obejrzał, sprawdzić czy podążam za nim. Mogłabym spokojnie zwiać.
        - Może i tak, ale wtedy musiałabyś podjąć pewne konsekwencję. A zapewne tego byś nie chciała.
    Jego głęboki głos rozbrzmiał na korytarzu. Otworzyłam usta zdziwiona i zszokowana. Zaraz jednak nawiedziła mnie nieprzyjemna myśl. ' Skąd wiedział co myślę, jeśli tego nie powiedziałam na głos? ' - myślałam.
        - Skąd wiesz? - spytałam za nim się zatrzymaliśmy przed drewnianymi, rzeźbionymi drzwiami.
Rudowłosy spojrzała na mnie spod przymkniętych powiek.
        - Nie trzeba być przesadnie inteligentnym, aby wiedzieć takie rzeczy. - odparł, wymijając się od odpowiedzi.
    Na usta cisnęło mi się kolejne pytanie i kolejne, prawie cała masa pytań lecz szarooki otworzył drzwi. Tym samym nie dając mi szansy na ich wypowiedzenie.
        - Pan Uchiha już czeka. Nie będę już potrzebny, więc żegnaj. - wypowiadając ostatnie słowo, poczułam dziwny niepokój.
    Chłopak nie czekając na mną odpowiedź skierował się powrotną stronę, szybko znikając za rogiem. Patrzyłam jak odchodzi po czym jednak skupiłam się na otwartych drzwiach. Nie byłam pewna czy wejść czy lepiej zostać tu.
        - Wejdź Panno Haruno.
    Z wnętrza pomieszczenia usłyszałam przesłodzony głos Madary. Zmarszczyłam brwi i z bijącym serce weszłam do gabinetu dyrektora.  Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to mrok. Okna były zasłonięte żaluzją przez co pokój wydawał się być ciemny. Niepewnie zrobiłam krok do przodu, bojąc się, że za chwilę w coś uderzę.
        - Przepraszam za tą ciemność, ale nie lubię słońca. W tym roku za bardzo się opaliłem przez co teraz muszę unikać promieni słonecznych. - mówił brunet, spoczywający za biurkiem na miękkim czarnym krześle.
 ' Chyba przesadza. Jest przecież październik ' -  pomyślałam.
    Stanęłam przez meblem i nieśmiało rozejrzałam się wokół. Gabinet nie różnił się wcale od innych administracyjnych pomieszczeń. Na ścianach wisiały dyplomy i plakaty a na biurku spoczywały niektóre osobiste rzeczy karookiego. Na przykład biały kubek w serduszka i krówką ze skrzydłami z napisem ' Sweet Life'.
        - Cieszę się, że w kawałku dotarłaś do mnie. - mówił, pociągając łyk gorącej herbaty. Po czym odstawił go z głuchym łoskotem. -  Nasza szkoła im. Rikudou Sennin'a może wydawać Ci się dziwna. Lecz w rzeczywistości jest taka sama jak inne placówki a nawet lepsza. Naszą szkołę wyróżniają wzorowi uczniowie i wykwalifikowana kadra nauczycieli. Mamy swoje zasady i obowiązki, względem tego miejsca. -  Nagle przerwał widząc moją znudzoną minę. - Lecz jednak nie musisz tego wiedzieć. - dodał na końcu, lekko kaszląc.
        - Co mam zrobić? - pytam za nim mężczyzna podejmę przerwany wątek.
Nie chciałabym spędzić cały dzień na opowiastkach.
        - Nie cierpliwa, co? - pyta, lecz nie odpowiadam. - Zaraz zaczniemy, gdy pojawi się mój zastępca on Ci wszystko wyjaśni.
Rozglądam się po pomieszczeniu, szukając krzesła.
        - Oczywiście możesz usiąść.
    Dyrektor wskazuję miejsce pod oknem. Chcąc nie chcąc usiadam na krześle. Minuty wlokły się w nieskończoność i miałam powoli dosyć. '  Nie mógłby  dać tą karę i dać spokój? '  Czekanie upłynęło na milczeniu, gdyż żadne z nas nie chciało się odezwać. Powoli tyłek bolała mnie od siedzenia. W głębi ducha modliłam się, aby ów zastępca szybko się pojawił i wybawił mnie z opresji. Nagle usłyszałam trzask drzwi i potok przekleństw skierowany pod adresem pewnego osobnika. Do pomieszczenia wkroczył, nie, wpadł zdyszany mężczyzna, którzy dzierżył w ręku teczkę a w drugiej plika rozwalonych papierów. Jedno krótkie spojrzenie utwierdziło mnie w przekonaniu, iż ta Szkoła  należy do odmiennych. Na twarzy zastępcy widniała pomarańczowa maska przypominająca dynie na Halloween z jednym otworem na oko. Nieznajomy rzucił przed Madarą plik kartek a tak że i teczkę na biurko.
        - Przepraszam za spóźnienie. - wymamrotał, poprawiając krawat.
        - Doskonale, że jesteś. - rzekł Uchiha z nadmierną uprzejmością. - Czeka na nas uczennica.
Wskazuje na mnie palcem co jest oburzające. Przecież palcem się nie pokazuje. Mężczyzna odwraca się do mnie profilem.
        - Panno Haruno to jest Tobi mój zastępca. - głos ugrzązł mi w gardle, gdy usłyszałam owe imię.
Lecz po chwili się uspokoiłam.
        - Dzień dobry. -  przywitałam się.
        - To ta. - powiedział krótkowłosy brunet. - No dobrze co masz dla niej. - pyta przechodząc do sedna.
        - Coś specjalnego. - Dyrektor uśmiechnął się szeroko i podszedł do  szafki, o którą była oparta szczotka i mop.
Po czym bez skrupułów podaje mi je a ja otępiała je biorę do ręki.
        - Proszę. To będą twe narzędzia pracy.
    Spojrzałam krytycznie na na ów przedmioty. Miałam na końcu języka : ' Jaja sobie robisz ?! ' Lecz mina Madary świadczyła o czymś innym.
        - Nie macie tu sprzątaczki? - pytam złośliwie.
        - Oczywiście, że mamy. Tylko jest na urlopie a w tym czasie godnie ją zastąpisz. -  odparł Uchiha. Otwieram usta, aby dodać coś od siebie lecz Tobi ubiegł mnie. Stanął obok mnie, kładąc rękę na moim ramieniu. Nie podobało mi się to. Groźnie łypnęłam na czarnowłosego, lecz On był wpatrzony z Dyrektora.
        - To my już pójdziemy.
    Bez zbędnych słów wyprowadził mnie z pomieszczenia niemal mnie ciągnąc na siłę. Przeszliśmy szybko przez korytarz, nie zwalniając nawet na chwilę. Chciałam wyrwać się z jego uścisku, lecz mocno trzymał. Nie było sensu się szamotać, więc ustąpiłam. Skierowaliśmy się do wschodniego skrzydła, gdzie mieściła się większość sal lekcyjnych. Przystanęłam przy gablocie, kiedy Tobi rozkładał cały majdanek, który wyciągnął z jednego z pokoi. Przyglądałam się w milczeniu broni, która znajdowała się za szybą. Była tam dziwne noże i coś przypominającego gwiazdę.
        - Co to jest? - spytałam pokazując na ów przedmiot.
Tobi obdarzył mnie krótkim spojrzeniem po czym powrócił do swoich zajęć.
        - To jest shuriken. -  powiedział rzeczowym tonem, kiedy wyjmowała ze schowka krzesło. Postawił je przy ścianie. Zwrócił się do mnie.
        - No więc widzisz ten cały korytarz? - pytał, pokazując obszar. - włącznie od tej linii do samego końca masz najpierw  zamieść a potem umyć. - nakazał. Spojrzał na korytarz z rosnącym przerażeniem. - I masz to zrobić przed dzwonkiem.
Prawie jęknęłam. Chyba śni?! Nie zdołam tego posprzątać w tri miga. Widząc moją zbolałą minę odparł:
        - Jak się weźmiesz zaraz to zapewne skończysz. - powiedziawszy usiadł na wcześniej przygotowanym krześle i z kieszeni spodni wyjął małą różową książeczkę. Zerknęłam na jego pomarańczową maskę.
        - A Pan chyba  musi lubić Halloween. - rzekłam biorąc do ręki miotłę.
Mężczyzna zerknął na mnie.
        - Nie wszystko jest takie jakim się wydaje. - mówi, a ja zastanawiałam się co to miało znaczyć.



*



    Dzień zleciał mi dość szybko i monotonnie. Bez przerwy tylko zmywałam albo zamiatałam podłogę, z której można by było jeść. Nie było też problemu z uczniami, gdyż żadnych nie widziałam. Sprzątałam podczas lekcji toteż nie było okazji trochę poprzyglądać się tym osobnikom. W czasie przerw siedzieliśmy z Tobi'm w jego gabinecie. Ja oczywiście siedziałam jak struta na krześle, gdy on rozmawiał przez telefon. Potrafił przez dziesięć minut rozmawiać z jedną osobę o byle bzdurach. A mówią, że to kobiety są gadułami. Prawda okazuje się nieco inna. Ostatnimi resztkami sił umyłam ostatnie kawałki podłogi, po czym oparłam się o mop zmęczona. Kątem oka dostrzegłam jak brunet wstaje i chowa swoją książkę do kieszeni.
        - Na dziś koniec, jutro przyjdź punktualnie. - mówi, odbierając mi mopa i chowając go do małego pokoiku na szczotki.
Kiwam głową.
        - Do widzenia. - mówię i odchodzę w kierunku wyjścia.
    Byłam zmęczona a nogi ledwo mnie niosły. Praca sprzątaczki okazuje się być naprawdę trudna. Uśmiecham się, kiedy wychodzę na zewnętrza a chłodny przyjemny wiaterek muska moje policzki. Spojrzałam w górę widząc błękitne niebo. A rano było tak okropnie. Przeszłam  przez bramę, gdy usłyszałam jak ktoś wypowiada moje imię.
        - Sakura! - O mało nie podskoczyłam ze strachu. - Tutaj.
Rozglądam  się szukając źródła dźwięku. Na rogu ulicy zauważam dziewczyny chowające się za murem. Marszczę brwi i idę w ich kierunku. Kiedy docieram na miejsce od razu koleżanki zasypują mnie ogromem pytań.
        - I jak było?
        - Co robiłaś?
        - Co to za kara?
    I wiele innych, których było nie w sposób zapamiętać. Zaczerpnęłam tchu i gestem pokazałam, aby umilkły. I zamilkły, wpatrując się we mnie zaciekawieniem.
        - Może gdzieś usiądziemy? - spytałam zamiast wyjaśnić dziewczyną całą sprawę.
Pokiwały głowami.
        -Ok. - rzekła blondynka, po czym wszystkie trzy skierowałyśmy się do parku.
Usiadłyśmy na pobliskiej białej ławce. Uśmiechnęłam się lekko, mogąc przez chwilę odpocząć. Moje nogi nie miały sił już mnie nieść.
        - To więc co robiłaś? - zadała pierwsze pytanie Yumi.
        - Sprzątałam. - odparłam bez wahania. 
Dziewczyny spojrzały na siebie porozumiewawczo.
        - To nie tak źle. - rzekła ostrożnie Tonari.
        - Może i tak. - przyznałam jej rację. - Choć teraz muszę posprzątać całą szkołę bo sprzątaczka jest na urlopie.
        - Serio? - pytała niedowierzająco niebieskooka. Kiwam głową. - To podła gadzina.
        - Ja uważam, że mogło być gorzej. - powiedziała brunetka.
I znów miała rację. Mogłam znaleźć się w gorszej sytuacji. Tak naprawdę nie było tak źle. Choć ta Szkoła mogła się wydawać dziwna i Dyrektor. A może to tylko moje osobliwe odczucie? Albo jestem przewrażliwiona.
        - A co u Was? - spytałam za nim będą mnie znów wypytywać.
Furuichi wzruszyła ramionami.
        - Nic szczególnego. Cała szkoła już wie, co zrobiłyśmy. - powiedziała lekkim tonem.
        - Ta...wszyscy się na nas dziwnie patrzą. - odrzekła Miru.
Współczułam mim naprawdę. Gdybym nie miała kary również musiałabym przeciwstawić się złowrogim spojrzeniom i plotkom.
        - A co z Dyrektorką? - pytam.
        - Nic, dała nam spokój. - oznajmiła blondynka.
Kiwałam głową. Siedziałyśmy w milczeniu. Musiało być już po piętnastej, gdyż w po parku kręciło się wielu nastolatków. Westchnęłam cicho. Muszę wracać do domu.
        - Dobra dziewczyny ja się zbieram. - mówię wstając.
Czuję jak moje nogi protestują gwałtownie.
        - A nie idziesz z nami do Satou?
        - Nie, przepraszam, może innym razem. Naprawdę jestem skonana. - mówię żegnając się z przyjaciółkami.  Idę wydeptaną ścieżką w kierunku mojego domu. Konohamaru zapewne jest już w domu i zajada smaczny obiadek. Na samą myśl, zaburczało mi w brzuchu. Parsknęłam śmiechem. Patrzyłam w białe chmury nadciągające z północy. Byłam ciekawa, co będzie jutro. Czy znowu to poczuje? A może to tylko moja bujna wyobraźnia?



*
Rozdział z opóźnieniem, przepraszam. Postaram się napisać kolejny rozdział do końca sierpnia, mam nadzieję, że się uda. Jeszcze Itachi się nie pojawił, niestety. Ale trochę minie za nim na dobre się rozkręcę. To na tyle. Bye.

3 komentarze:

  1. Podobało mi się oi to bardzo.
    Sakura zastępuje im sprztaczke, óż dobrze to wymyślił madra.
    Czekam na kolejny rozdział ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. ahahahah Sakura zastępuje im sprzątaczkę? bania xD że się na to zgodziła w ogóle x.x ja bym zabiła drania xD czekam na nowy rozdział~

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm? Sprzątaczka? Nieźle nawet myślałam, ze coś gorszego xD hi hi Rozdział świetny! Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń