2013/07/21

Rozdział 5

- Puszczaj! - warknęłam, gdy szarowłosy chłopak złapał mnie za nadgarstek, boleśnie mi go wykręcając. Jęknęłam. Był silny, stanowczo za silny. Musiałam szybko myśleć, aby wyrwać się z jego łapsk, za nim połamię mi kości.
- Hm...a co tu Panna robi? - uśmiechnął się zawadiacko, wpatrując się we mnie natrętnie. - Zwiedzać się zachciało? A może coś ukraść? - Gdybym nie była w takiej beznadziejnej sytuacji dałabym mu w gębę. Jego grubiaństwo nie miało granic. Ukraść? Za kogo mnie uważa ?! Ale nie byłam w,  aż tak beznadziejnej sytuacji. Lewą rękę miałam wolną. Moje wargi wygięły się w lekki łuk. Fioletowooki zmarszczył brwi. - Do śmiech Ci co? Zaraz nie będzie, gdy zaprowadzę Cię do dyrektora. -  mówił. Jego słowa podziałały na mnie jak kubeł zimnej wody. Otrzeźwiałam. Bez uprzedzenia zadałam mu cios lewą ręką. Nie uchylił się, był zbyt skoncentrowany na wyżywaniu się nade mną psychicznie. Chrupło, kiedy moja pięść, zderzyła się z jego nosem. Jęknął przeraźliwie, cofając się ode mnie kilka kroków, tym samym puszczając mój nadgarstek. To był ten moment. Nie bacząc na szarowłosego, który z trwogą próbował zatamować krew lecącą z nosa, pobiegłam przed siebie. Stukot mych butów dudnił niczym stado słoni, jednak nie przejmowałam się tym. Najważniejsze by stąd uciec i wydostać się z tej szkoły. Przygryzłam lekko wargę, skręcając w kolejny korytarz. Czułam pulsujący ból na ręku, który nasilał się, gdy nim ruszałam. ' Kurczę ' - pomyślałam, zatrzymując się raptownie. Trafiłam na ślepy zaułek. Zdyszana, rozejrzałam się po wnętrzu pomieszczenia, gdzie dostrzegłam dwie pary drzwi i to zamkniętych. Cicho zaklęłam pod nosem. Możliwe, że zdążę się cofnąć i umknąć temu chłopkowi. Nadzieja jest matką głupich. Odwróciłam się, kiedy w tej samej chwili usłyszałam głosy.
- Musi tu być! - usłyszałam głos fioletowookiego. Było za późno. W oddali dobiegały jeszcze inne odgłosy i kroki mych prześladowców. Rozdygotana, szukałam drogi ucieczki, której jak na złość nie było.  Nagle mój wzrok przykuło okno, które znajdowało się zaledwie dwa metry nad ziemią. To była moja szansa. Na chwiejących się nogach podeszłam do otworu. Wyciągnęłam obie ręce, lecz byłam za niska. Zmarszczyłam brwi. Próbowałam dosięgnąć do uchwytów, lecz na marne. Nie miałam zamiaru jednak się poddawać. Podskoczyłam, raz, drugi, aż moje dłonie zacisnęły się na uchwytach. Z uśmiechem, przekręciłam oba, a okno otworzyło się szeroko. Spojrzałam na otwór, przez który mogłam się zmieścić. Czas gonił mnie niemiłosiernie, więc musiałam się pośpieszyć. Podciągnęłam się rękoma, opierając się kolanem o parapet. Delikatnie złapałam prawą dłoń za framugę, potem drugą. Powoli wyjrzałam przez okno, zauważając kępkę krzaków rosnących pode mną. ' Czy to nie zrządzenie losu? ' - pomyślałam. Wysunęłam delikatnie głowę wraz z rękoma za okno. Spojrzałam na dzielącą mnie odległość od podłoża. Nie była duża, więc możliwe, że nic sobie nie uszkodzę.
- Tu jest! -  Za moimi plecami wydarł się ryk, która wstrząsnął mną do głębi. Za nim zdążyłam pomyśleć, moje ciało jakby samo się poruszało, bez pomocy mózgu. Skoczyłam na podkurczonych nogach, po prostu wypadłam przez  okno. Jęknęłam, gdy z głuchym łoskotem upadłam na bok, raniąc się przy okazji ostrymi gałęźmi krzaka. Przewróciłam się na plecy, lekko zwijając się z bólu. ' Nie był to dobry pomysł ' - pomyślałam.
- Gdzie ona jest! - warknął wściekły chłopak, którego załatwiłam. - Musiała tu być! - Niemal, że z furią walnął w ścianę.
- Uspokój się Hidan! Była tu. Okno. - Zamilkli, po czym usłyszałam tupot oddalających się kroków.
' Znajdą mnie ' - pomyślałam rozzłoszczona swoją postawą. Wyzbierałam się z ziemi, jęcząc i klnąc jednocześnie. Zerknęłam na swój nadgarstek, który był czerwony. ' Pięknie ' - pomyślałam. Nie miałam czasu, aby zawinąć rękę, toteż zaczęłam rozglądać się wokół. Znajdowałam się w ogrodzie, który okalał budynek. Zmarszczyłam brwi i postąpiłam krok na przód. Poczułam przejmujący ból w kostce. ' Tylko nie to! ' . Tego mi jeszcze brakowało. Nie zważając na ból, pobiegłam wzdłuż ścian Szkoły, mając nadzieję, że natknę się na jakieś wyjście z tego opresji.  Biegnąc, słyszałam swój świszczący oddech, i rytmiczne bicie serca. Nigdy nie byłam, aż tak podenerwowana, przestraszona jak dzisiaj. Chciałam zapanować nad swoim narastającym strachem, lecz było to nieuniknione. Po chwili przez moją głowę przeleciały najczarniejsze wizje tej eskapady i wszystkie kończą się źle. Przełknęłam ślinę. Poczułam suchość w ustach.  Gałęzie krzewów raniły mnie w nogi, zostawiając długie czerwone ślady na mojej, delikatnej skórze. Jednak nie przestawałam biec. Byle wydostać się z tego miejsca, z tego piekła. Zatrzymałam się raptownie, kiedy ujrzałam bramę. Lecz nie byłam głupia, możliwe, że już tu są. Lekko wyjrzałam za rogu ściany, ale nikogo nie zobaczyłam. Odczekałam jeszcze kilka sekund. ' Raz kozie śmierć ' - pomyślałam. Postanowiłam jak najszybciej przebiec ten odcinek. Byłam już zmęczona jednak instynkt nakazał mi uciekać. Wzięłam głęboki oddech i wybiegłam. Niemal, że widziałam jak znajduje się po drugiej stronie bramy i cieszę się, zwycięstwem. Ta myśl dodałam mi otuchy.
Kątem oka dostrzegłam nieznaczny ruch za swoimi plecami.
- Sa... - Zmartwiony głos blondynki rozniósł się po placu, po czym urwał gwałtownie. Za nim cokolwiek zrobiłam. Ktoś złapał mnie mocno za ręce i przycisnął do siebie.
- Kolejny ptaszek do kolekcji. - odparł złośliwie. Próbowałam się wyrwać, lecz bolący nadgarstek i spuchnięta kostka zrobiły swoje. Poddałam się. Poddałam się jak wtedy, gdy zobaczyłam rodziców. Sapałam cicho ze zmęczenia. Spostrzegłam dziewczyny, przytrzymywane przez dwóch, rosłych chłopaków. Miru była blada niczym kreda, za to Yumi milczała i już  wiedziałam, że będzie źle, i to bardzo.
- A teraz Drogie Panie pójdziemy do Dyrektora.



***



Nie myślałam nigdy, żeby można zabić samym spojrzeniem, lecz w tej chwili okazałoby się to prawdą a my same już dawno byśmy leżały martwe. Hikaru ze zaciśniętymi ustami, patrzyła na nas z naganą. A sama jej postawa wskazywała na to, iż w każdej chwili mogłaby by sam rozedrzeć na strzępy. Za to Dyrektorka niczym sam kat, wymierzyła by nam sprawiedliwość. Stałyśmy ze spuszczonymi głowami w gabinecie jej ekscelencji. Pomieszczenie wydawało się być niczym cela, niż, jeżeli miejsce, gdzie przebywa Władze szkoły. Wokół panowała przeraźliwa cisza, która zwiastowała śmierć. Obok sekretarki stał wysoki, postawny mężczyzna o czarnych włosach i atramentowych oczach. Ubrany w czarny garnitur wyglądał jakby należał do sekty bądź gorzej. Przyglądał się nam z uwagą. Jego spojrzenie było ostre niczym nóż i lodowate jak góra lodowa. Milczał. W tej chwili nie liczył się ból, który pulsował w prawy nadgarstku i kostce. Zapewne musiałam wyglądać okropnie, podrapana i brudna.
- Bardzo Pana przepraszam, Panie Uchiha.  -  Kyokosaru niemal, z lubością chciała przypodobać się mężczyźnie. - Nie sądziłam, że Nasze Uczennice. - Tu spojrzałam na nas złowrogo. - Zrobią coś tak głupiego. - Dziwiłam się, że ma jeszcze siły na rozmowę, gdyby nie ów brunet moment by zaprowadziła dyscyplinę, i zapewne miała na to ogromną ochotę. W tej chwili nie wiedziałam czy się cieszyć czy płakać. Choć nie miałam powodów do śmiechu. W mym sercu pojawił się strach, strach o Konohamru. Czy mój wybryk nie spowoduje naszego rozstania, na zawsze? Tego się najbardziej bałam. Czy wydalą mnie ze szkoły, czy zawieszą w prawach ucznia, to nie miało znaczenia. Chciałam tylko, aby nie zabierali mi brata.
- Też nie sądziłem, że taka sytuacja się zdarzy. -  Posłał nam wymowne spojrzenie. Yzumi drgnęła, niespokojnie., obawiając się reakcji Madary.
- Oczywiście zostaną one solidnie ukarane.  - pośpieszyła z wyjaśnieniami, chcąc załagodzić sytuację.
- Nie będzie to potrzebne. - Spojrzałam na niego zdziwiona, choć tego nie powinnam robić. Przypatrywał się mi, bacznie jakby chciał odkryć moją przeszłość. Zadrżałam. Spuściłam wzrok.
- Ale..? - Kobieta wydawała się być przestraszona oświadczeniem mężczyzny.
- Te dwie. - Wskazał na niebieskooką i brunetkę, . - widziano za bramą. Nie jestem do końca pewny, czy były w środku. - mówił zdecydowanie. - Za to Ta. -Tu wskazał na mnie. Czułam, że się czerwienie w zawstydzenia. - Wdarłam się na teren naszej szkoły... - Wdarła? Powiedział to jakbym była jakimś szpiegiem albo z FBI. - i uszkodziła mienie szkoły. - Zaczerpnęłam tchu, chcąc gwałtownie zaprotestować. To śmieszne! Jakim prawem ma mnie oczerniać!  Widząc, jednak wzrok Hikaru na sobie, powstrzymałam się. Przygryzłam lekko  wargę, czując metaliczny smak krwi. Dyrektorka obrzuciłam mnie krytycznym spojrzeniem.
- Co mam..? - Uchiha ubiegł ją.
- Mam dla niej odpowiednią karę. Przez tydzień będzie u Nas sprzątać i chciałabym, aby Pani zwolniła ją z zajęć. -  Zadeklarował. No przesada! Mam być jego służącą? Chyba kpi facet. Fioletowowłosa zerknęła to na mnie to na Madare. Jej warga drgała niebezpiecznie. Chciała coś powiedzieć.
- I wtedy zapomnę o tym incydencje. - dodał brunet, tym samym przechylając szalę zwycięstwa na swoją stronę. W tej chwili chciałam go rozszarpać. Yzumi skinęła lekko głową, wydając na mnie wyrok śmierci.
- Niech będzie, Panie Uchiha. Mężczyzna zadowolony, skinął lekko głową, po czym jego wzrok zatrzymał się na mnie.
- Tak, więc Droga Panno spotykamy się punkt ósma w poniedziałek w szkole. - Posłał mi jadowity uśmiech. - Do wiedzenia Panią. - pożegnał się i skierował się powolnym krokiem do drzwi. Przeszedł obok mnie, lekko trącając łokciem. Przez moje ciało przeszedł jakby prąd, który sparaliżował mnie. Ból eksplodował w moim wnętrzu i tylko siłą powstrzymałam się od krzyku. Zamarłam jakby w próżni, po czym jednak wszystko wróciło do normy. Nie miałam zamiaru się odwracać, nadal czując jego wzrok na sobie.   Trzask zamkniętych drzwi, spowodował, iż w pomieszczeniu zrobiło się cieplej. Hikaru wypuściła ze świtem powietrze z płuc, jakby powstrzymywała się od oddychania. Kyokosaru ze zmartwioną miną usiadła na krześle, zmęczona. Przez chwilę zastygała bez ruchu, a twarz nie wyrażała żadnych pozytywnych uczuć. Podniosła na nas zamglony wzrok.
- No dobrze możecie iść. - odparła, jakby mówienie strasznie ją męczyło. - Sakura słyszałaś Pana Uchihe, masz stawić się w wyznaczonym terminie. Możecie iść. - mówiła, intensywnie wpatrując się w blat biurka. Gdyby nie krzesło, na  którym spoczywała, pewnie upadłaby na podłogę. Czyżby była chora?
- Hai. - odpowiedziałyśmy chórem. Odwróciłam się na pięcie, kierując się gęsiego za dziewczynami, lecz przypomniałam sobie ważną rzecz. Zatrzymałam się na wpół kroku.  Tonari spojrzałam na mnie zdziwiona.
- Nie idziesz? - spytała. Pokręciłam głową.
- Muszę coś załatwić. - Karooka skinęła głową i wraz z blondynka zniknęły za drzwiami. Usłyszałam jeszcze ciche: ' Poczekamy na Ciebie '. Uśmiechnęłam się słabo. Te słowa były dla mnie zbawieniem. Odwróciłam się w kierunku Dyrektorki, która spostrzegłam mnie po chwili.
- Tak? -  spytała cicho. zachowywała się tak, jakby przybyło jej kilka lat. W kącikach ust dostrzegłam zarysy zmarszczek.
- Czy mój wybryk będzie odnotowany? - spytałam, nie wiedząc jak zlepić słowa. 'Czy odbierzecie mi brata? Czy już nigdy go nie zobaczę?' . Hikaru wyraźnie zrozumiała moje intencję. Pokręciła głową.
 -Nie. Nie musisz się martwić nie powiadomimy Opieki Społecznej. - Gdyby nie sytuacja w jakiej się znalazłam pewnie byłabym szczęśliwa, jednak trudno było mi okazać swą radość. Skłoniłam się lekko.
- Bardzo dziękuję. - odwróciłam się na pięcie i wyszłam z pomieszczenia.  Odetchnęłam z ulga, gdy znalazłam się po za zasięgiem wzroku kobiet. Nieopodal zauważyłam siedzące dziewczyny na schodach, które rozmawiały ze sobą cicho. Kulejąc, skierowałam się w ich stronę. Moje kroki rozbrzmiewały na korytarzy, tym samym zwracając na siebie uwagę. Miru i Yumi spojrzały na mnie w tym samym momencie, kiedy zatrzymałam się przy schodach. Widziałam ich nieszczęsne miny, które świadczyły o złym stanie ducha. Uśmiechnęłam się. Choć w szarym świetle dnia wypadłam dość blado. Do tego ból mnie osłabiał przez co, nie mogłam prawidłowo funkcjonować. Otworzyłam usta, aby coś powiedzieć pocieszającego, jednak nic nie przyszło mi do głowy. Wpadłyśmy w bagno, z czego ja najbardziej ucierpiałam. Jednak nie miałam pretensji do niebieskookiej, gdyż po części była to moja wina. Moja ciekawość zaprowadziła w te mury przeklętej szkoły, gdzie przez następny tydzień  spędzie tam dość czasu i zapewne nudzić się nie będę. Dyrektor Uchiha wymyśli dla mnie odpowiednią kare, za me uczynki, których nie popełniłam. Czyżby chodziło mu o splądrowanie owego krzaka, na który spadłam? Jeśli tak, powinni go ściąć, gdyż zagraża uczniom i to tym co wyskakują przez okno. Gdybym wiedziałam, że zrobię to co zrobię, nigdy bym w to nie uwierzyła. Zawsze zachowywałam się odpowiednie, lecz w tamtej chwili nie było czasu na poprawne zachowanie czy maniery.
- Przeprasza.., - cichy szept Furuichi wyrwał mnie z  zamyśleń. Zerknęłam na nią zaskoczona. Spuściła lekko głowę. - To moja wina... - Nie chciałam tego słuchać.
- Stało, co się stało. Nie musisz mnie przepraszać, z resztą do niczego mnie nie namawiałaś, sama poszłam. -  odparłam, wpatrując się z milczące oblicze blondynki.
- Tak?  - powiedziała po chwili. - Ciesze się. -  Uśmiechnęła się ciepło i choć chciałam odwzajemnić gest, nie potrafiłam.
- Znaleźli Was? - Nagle spytałam, chcąc dowiedzieć się szczegółów z tej niecodziennej wycieczki. Brunetka pokiwała przecząco głową. - Gdy się rozdzieliłyśmy, poszłam prosto korytarzem, który kończył się na schodach. Nie weszłam na górę, gdyż zauważyłam pokój dyrektora i postanowiłam się tam nie kręcić. -  wyznała Tonari.
-  Ja zaś przeszłam kawałek, a korytarz, którym szłam rozwidlał się na dwie strony. Byłam sprawdzić jego odnogi, lecz na nic ciekawego nie natrafiłam. - Kiwałam w zrozumieniu głowy. ' Czyżbym tylko ja miała takie szczęście? '
- Za to ja. -  Zabrałam głos. - Znalazłam gablotę, w które spoczywały miecze. Po czym natrafiłam  na jakiegoś chłopaka. Złapał mnie i nie chciał puścić, więc dałam mu w nos. - zakończyłam swoją skróconą opowieść. Nie wdawałam się w zbędne szczegóły.
Yumi parsknęłam śmiechem. Śmiała się wniebogłosy, przez co czarnooka musiała ją uspokajać.
- Cicho! Jeszcze dyrektorka nas usłyszy. - warknęła. Dziewczyna otarła oczy, w których zebrały się łzy.
- Ładnie go załatwiłaś. -  przyznała. Mimowolnie uśmiechnęłam się.
- Tak, ale chyba powinnyśmy iść. - zauważyłam. Koleżanki kiwnęły ochoczo głowami i wstały z betonowych schodów, otrzepując czarne spódniczki. Skierowałyśmy się do wyjścia ze szkoły. Słońce znajdowało się na najwyższym punkcie horyzontu. ' Musi być już po południu '.  - przemknęło mi przez myśl.
- Dobrze, że jutro weekend. -  odrzekła zadowolona Miru, spoglądając prosto w błękitne, czyste niebo.
-Yhy...- zamruczała niebieskooka. - Może pójdziemy do Satou? - Skrzywiłam się na samo wspomnienie, dzisiejszych przygód. Nie miałam ochoty przeżywać tego do nowa, lub natknąć się na nowe przeszkody.
- Nie dzięki mam dość wrażeń jak na jeden dzień. - wyznała brunetka.
- A ty Sakura? - spytała.
- Nie dzięki, po za tym mój brat pewnie już dawno jest w domu i zastanawia się gdzie jestem. - Zauważyłam, iż Furuichi posmutniała. - Ale może jutro. -  odparłam od niechcenia. Oblicze blondynki pojaśniało, po czym z ochoczą kiwnęła głową.
- Ok.
- Jutro mi odpowiada. -  włączyła się do rozmowy Tonari. Umówiłyśmy się pod kawiarnią około południa, po czym każda z nas poszła w innym kierunku. Karooka udała się na przystanek, gdyż ma kawałek do domu, a autobus to jak na razie jej jedyny środek transportu. Cieszyłam się w duchu, że mieszkam blisko i nie muszę się pchać do zatłoczonych środków komunikacji miejskiej. Po dwudziestu minutach dotarłam do domu. Ucieszyłam się mogąc przez resztę dnia leniuchować.  Wkroczyłam do kuchni, czując zapach gorącej zupy. Na samo wspomnienie zrobiłam się głodna. Lecz najpierw musiałam się ogarnąć. Z niesmakiem zerknęłam na swoje poranione nogi. Z niektórych ran nada ciekła stróżka czerwonej krwi. Kostka bolała mnie niemiłosiernie i w tej chwili dawała o sobie znać, a także nadgarstek nie wyglądał zbyt dobrze. Konohamaru spojrzałam na mnie zaskoczony, jednak nie spytał się kto mnie tak urządził.
- Długi miałaś ten apel. - zauważył, pociągając łyk gorącego napoju. - Postanowiłam nie mówić mu o dzisiejszym zajściu. Wzruszyłam ramionami.
- Trochę się przeciągnął.

4 komentarze:

  1. Rozdział boski, no to Sakure ładnie załatwił.
    A jej koleżanką się upiekło? No ładnie, ładnie.. Ciekawi mnie co tam takiego będzie robić, i Kogo przystojnego spotka ^ ^?

    OdpowiedzUsuń
  2. notka wspaniała. fajnie się czyta...tak lekko ;)
    Mam nadzieję, że będziesz mnie informować o newsach i będziesz również odwiedzać mnie ;)

    Pozdrawiam. ( dodałam do linków )

    http://zycie-a-smierc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zmieniłaś na "blogspot"? Dobrze ;p Nie lubiłam onetu bo czasami mi się zacinał, albo komnetarzy nie wysyłał. ;p Heh ale Sakurze się trafiło. Dobrze, że dostała taką katę a nie inną i że Konohamaru dalej będzie z nią. Już nie moge doczekać się kolejnej notki!
    Juuki

    OdpowiedzUsuń
  4. Slot Machines - Review, Features & Features - Casinoinjapan 1xbet 1xbet 우리카지노 우리카지노 happyluke happyluke gioco digitale gioco digitale 코인카지노 코인카지노 612 Asian Bookie, Live - Gunnarasino

    OdpowiedzUsuń