2013/07/20

Rozdział 4

Głos ugrzązł mi w gardle. Milczałam. Starałam się wszystko poukładać w głowie, lecz wyszedł z tego większy harmider. Głosy uczniów jakby dochodziły z oddali a sama znalazłam się w cieniu. Hikaru patrzyła na mnie z troską. Martwiła się. ' Muszę działać ' - pomyślałam. Uśmiechnęłam się delikatnie i ze spokojem na jaki było mnie stać odpowiedziałam:
- Rozumiem. To pójdę już. Koleżanki patrzyły na mnie ze współczuciem, które w tej chwili nie było potrzebne.
- Wyjaśnię nauczycielowi Twoją nieobecność.
Blondynka przyszłam mi z pomocą, za co byłam jej wdzięczna. Kiwnęłam głową. Tak naprawdę niewiele rozumiałam z tego, co mówiła. Szłam powoli do wyjścia, nie śpiesząc się. Starałam się zachować pozorny spokój, który nie był mi dany. Wyszłam ze szkoły i od razu skierowałam się do pobliskiego budynku. Usłyszałam dźwięk dzwonka, jednak nie przyśpieszyłam. Dotarłam do drewnianych drzwi, po czym zniknęłam we wnętrzu budowli. Przywitał mnie chłód, który ogarnął moje ciało. Zadrżałam lekko.  Moje kroki rozbrzmiewały echem po korytarzu. Uważnie rozglądałam się szukając gabinetu dyrektora. W końcu dostrzegłam otwarte drzwi, za których dobiegały przyciszone rozmowy. Poszłam w ich kierunku. Bez pukania, wkroczyłam do pokoju. Na mój widok, ludzie przebywający w pomieszczeniu zamilkli. Kątem oka zauważyłam Konohamaru siedzącego na krześle, ze spuszczoną głową. Była również kobieta o płowych włosach i sędziwy staruszek, który zapewne był dyrektorem. Przywróciłam na twarz uśmiech, po czym przywitałam się.
- Dzień dobry. Jestem Haruno Sakura. - Mężczyzna zmarszczył brwi i spojrzał przenikliwie na brązowowłosego, który skulił się na krześle. - Podobno mnie wzywaliście. - mówiłam swobodnie, nie było powodu, aby się denerwować. Bynajmniej tak sobie myślałam. Żółtooka spojrzała na mnie przelotnie.
- Może porozmawiamy na osobności? - spytała. Kiwnęłam głową. - Konohamaru poczekaj przed drzwiami. - nakazała mu. Chłopczyk wstała z krzesła i szybko jak to możliwe, wyszedł z pokoju.
- Zostawiam Was same. -  Tłuścioch zwrócił się do nauczycielki, po czym zniknął za drzwiami. Zostałyśmy same. Płowowłosa bacznie mi się przyglądała, a ja nie byłam jej dłużna.  Minęła chwila za nim zaczęła mówić:
- Konohamaru wdał się w bójkę z jednym z kolegów. - Nie wiem czego się spodziewałam. Nie byłam zła, choć też się nie cieszyłam. Była to na pozór poważna sprawa. Byłam zdziwiona, iż szatyn pobił kogoś. Choć nasuwała się inne pytanie : Dlaczego? I mam zamiar się dowiedzieć jak stąd wyjdę.
- Aż tak bardzo go pobił? - spytałam. Kobieta spojrzałam na mnie krytycznie.
- Nie tylko go popchnął. - wyjaśniła.
- A wie Pani dlaczego? - Zaskoczyłam ją. Uniosła zdziwiona brwi, po czym pokręciła głową.
- Nie. - wydukała. Kiwnęłam głową w zrozumieniu.
- Porozmawiam z nim.
- Rozmawiałam z nim i nic mi nie chciał powiedzieć. -  zauważyła żółtooka. Cóż. Wcale mnie to nie zdziwiło. Chciałam jednak ominął zbędną dyskusję.
- Jest moim bratem. - rzekłam z naciskiem. - Powie mi. -  Nie byłam tego pewna,  ale zapewne się dowiem prawdy. - A teraz jakbym mogła chciałabym go zwolnić z dalszych zajęć. -  odrzekłam. Kobieta bynajmniej takich słów ode mnie nie oczekiwała. Jej wari poruszyły się gwałtownie i nerwowo poprawiła okulary na nosie.
- Nie wiem... -  lecz za nim dokończyła swą błyskotliwą myśl, przerwałam jej.
- Do widzenia. - Bez zbędnych słów wyszłam z gabinetu, pozostawiając osłupiałą nauczycielkę samą. Z hukiem zamknęłam drzwi. Tuż obok, na krześle siedział Konohamaru. Widząc mnie, wstał z mebla i podszedł do mnie. Nie podniósł na mnie głowy, jakby się bał mojej reakcji. Wypuściłam powietrze ze świstem. Dopiero teraz zdając sobie sprawę jak  byłam zdenerwowana. Ręce lekko mi drżały, a nogi miałam jak z waty.
- Zwolniłam Cię z zajęć, więc możesz iść do domu. - Spojrzał na mnie zaskoczony a w jego czarnych oczach dostrzegłam strach, obawę. - Chodźmy. -  dodałam. Skierowałam się w stronę wyjścia. Brat dreptał obok mnie, milcząc. Nie odzywaliśmy się. Choć miałam tysiące pytań, które cisnęły mi się na usta, to jednak powstrzymywałam się. Nie była to dobra chwila na takie rozmowy.
- Nie spytasz dlaczego to zrobiłem?- spytała, przerywając ciszę. Wyszliśmy na dwór. Słońce lekko grzało i było przyjemnie. Nie spodziewałam się takiego pytania.
- Zapewne miałeś ważny powód. - tylko dodałam. Zawiesił głowę jakby ta odpowiedź go nie usatysfakcjonowała.
- Zrobiłem to bo tata zawsze mówił, że trzeba pomagać innym. - Zamarłam. Nie okazywałam jednak jak bardzo oszołomiły mnie jego słowa. Do oczu cisnęły się łzy, które powstrzymywałam. - Daruji ten chłopak zaczepiał taką dziewczynkę z mojej klasy, więc zwróciłem mu uwagę. Popchnął mnie więc go również go popchnąłem i wtedy zobaczyła to Pani Abashini i trafiłem do dyrektora. - Uśmiechnęłam się lekko. Wiedziałam, że Konohamaru tęskni za rodzicami ja z resztą także. Zaśmiałam się cicho.
- Dobrze zrobiłeś, tylko następnym razem uważaj, aby nikt Cię nie nakrył. - Stanęliśmy przed moją szkołą. Zerknęłam na monstrualny budynek, który wyglądał niczym góra niż, jeżeli budynek przeznaczony do celów edukacyjnych.
- Mam jeszcze lekcję, pójdziesz sam? - spytałam. Karooki pokiwał głową, odwrócił się na pięcie i skierował się w stronę domu. Nagle się zatrzymał i odwrócił w moją stronę.
- Dzięki, że zrozumiałaś. - powiedział z lekkim uśmiechem.
- Nie musisz dziękować. Przecież jestem Twoją siostrą.


***


Minął tydzień od tego incydentu i jak na razie nic nie wskazywało na to, iż podobna sytuacja miała się powtórzyć. Byłam rada, że blondynka tamtego dnia wyjaśniła nauczycielowi całą sytuację, za nim wkroczyłam do klasy. O nic się nie spytał, a ja nie miałam zamiaru mu mówić. Oczywiście Yumi jak i Miru były ciekawe co się stało. Pokrótce wyjaśniłam im całą sytuację. Brunetka pokiwała głową z zrozumieniu.
- Ta baba jest wredna, zawsze wpycha nos tam gdzie nie trzeba. Nie ma co się przejmować. - Jej słowa uspokoiły mnie i cieszyłam się, że ktoś mnie rozumie.



Dzisiejszy dzień, a dokładnie 14 października nie należał do udanych dni.
Przypadała dziś uroczystość: ''Dzień Nauczyciela" tak więc każdy musiał się stawić na godzinnym apelu. Nie wiem jak wytrzymałam te sześćdziesiąt nudnych minut, śpiewania, recytowania wierszy przez starsze klasy. Stałyśmy w holu, przysłuchując się starszym koleżanką, które w zachwycie mówiły, o każdym z pedagogów. Westchnęłam cicho, modląc się, aby uroczystość się skończyła, a ja mogłabym stąd wyjść. Niebieskooka stała obok mnie i bawiła się telefonem, całkiem zapominając, że nie wolno ich używać w szkole. Nie chciałam jej upominać o regulaminie, gdyż świetnie o tym wiedziała. Z resztą Tonari rano jej o tym przypominała. Ta jednak wzruszyła ramionami i odpowiedziała: ' Po to są reguły, żeby je łamać ' - I na powrót wróciła do sms-owania. Miała jednak rację choć w części.
- Nudzi mi się. - jęknęła znudzona Furuichi, chowając telefon do torebki, która spoczywała na jej wychudłym ramieniu.
- Mnie też. - włączyła się do dyskusji karooka. Zgadzałam się z nimi.
- To może wstąpimy dziś to Satou*? - spytała blondynka z nadzieją w głosie. Delikatnie uśmiechnęłam się. Wiedziałam, iż Yumi jest uzależniona od tej kawiarni a być może od tego chłopaka,  z którym tak namiętnie pisze.
- Pewnie. Mała rozrywka zawsze się przyda. -  odrzekła ucieszona Miru.
- A ty Sakura?
- Jasne, że pójdę. Już zaczynają boleć mnie nogi. - jęknęłam.
- A co jaj mam powiedzieć? - odparła brunetka, wskazując palcem na swe buty na szpilce. Niebieskooka spojrzałam na nią ze współczuciem, po czym zerknęła na chórek,  który śpiewał znaną mi piosenkę.
- Niedługo koniec. - I rzeczywiście miała rację, po odśpiewaniu tradycyjnej pieśni, w końcu przyszła pora na przemowę dyrektorki, która nie była długa. Po dziesięciu minutach wyszłyśmy ze szkoły. Z zadowoloną miną powitałam ciepłe promienie słoneczne i chłodny wiaterek, który muskał moje policzki. Przymknęłam oczy. Szłyśmy w milczeniu, co jakiś rzucając kilka widocznych uwag o szkole, koleżankach. Dostałyśmy się na drugą stronę ulicy, gdzie w oddali rysował się zarys kawiarni. Nagle Furuichi zatrzymała się raptownie, co wzbudziło we mnie ciekawość. Zatrzymałam się wraz z Tonari, spojrzałyśmy zaciekawione na postać blondynki, która nie spuszczała oka z czegoś, co stało na przeciwko niej. Podniosłam wzrok, widząc solidny budynek z ciemnej cegły. Zmarszczyłam brwi. Zastanawiałam się, co chcę zrobić Yumi.
- Idziesz? - Karooka zwróciła się do koleżanki, lecz ta nie drgnęła. Dziewczyna stała bezruchu, po czym podniosłam wskazujący palec, pokazując na elitarną szkołę. - Co? - spytała rozdrażniona Miru, była na progu wytrzymałości.
- Chodźmy tam. - powiedziała to powoli, akcentując każde słowa. Zmarszczyłam brwi. Niebieskooka zachowywała się dziwnie.
- Po co? - spytała brunetka. Jednak przyjaciółka nie odpowiedziała. Postąpiła krok na przód i zaczęła iść w stronę budynku. Podbiegłam do Furuichi łapiąc za rękaw bluzki,  Tonari uczyniła to samo.  Blondynka zatrzymała się. Potrząsnęła głową, a jej włosy zatańczyły wokół jej głowy. Odwróciła się w moją stronę, a na jej ustach igrał uśmiech.
- Będzie zabawnie. - odparła.
- Nie ma mowy. Nie wolno nam wałęsać się po tej szkole. - zauważyła czarnooka. Yumi spojrzała na nią krzywo, po czym przeniosła wzrok na mnie. Patrzyła na mnie błagalnie.
- Proszę. - Coś we mnie drgnęło, czułam się dziwnie. Lekko bolała mnie głowa, co było u mnie rzadkie. - Z resztą nie jesteście ciekawe, co skrywa ta szkoła? Nikt nic nie wie! Nie chcecie się dowiedzieć?. - mówiła przekonywująca. Byłam ciekawa i to bardzo. Chciałabym wiedzieć  jakie tajemnice, skrywa ta budowla.
- No nie wiem..- odrzekła przeciągle Miru. - A ty Sakura? -  Patrzyłam przez dłuższą chwilę na budynek, ogrodzony żelaznym płotem. Furtka była otwarta na oścież jakby sama zapraszała do środka. Przygryzłam wargę.
- Możemy się rozejrzeć. - odpowiedziałam nieśmiało.
- To super. - Brunetka popatrzyła na mnie to na niebieskooką, niezdecydowana. Westchnęła zrezygnowana
- Ok. Ale jak zobaczymy jakiegoś ucznia to wracamy i to pędem! - Kiwnęłyśmy głowami i ruszyłyśmy do bramy. Szybko przeszłyśmy przez nią i dotarłyśmy do drewnianych, dużych drzwi. Furuichi pchnęła potężne wrota, które lekko zaskrzypiały. Wywołując upiorną aurę strachu.  Niepewnie wkroczyłyśmy do dużego, przestronnego holu,  gdzie pomieściłaby się setka uczniów. Weszłyśmy głębiej zostawiając uchylone drzwi. Pierwsze co poczułam to przenikliwy chłód. Wstrząsnął mną zimny dreszcz. Nikły blask lampy, oświetlał korytarz, który prowadził w mrok.
- Nie podoba mi się. - odparła z przestrachem  Tonari, patrząc z nie małym przerażeniem, na ogarniające nas ciemności. Również czułam się nieswojo, jednak blondynka rozwiała nasze wątpliwości:
- Nie ma co się bać. Pewnie wszyscy są w sali gimnastycznej na apelu, albo dawno sobie poszli. Wyłączyli światło, aby go nie marnować. -  Wzruszyła ramionami Yumi.
- Skoro tak mówisz. -  Karooka nie była przekonana do końca, z resztą ja także. Jednak poszłyśmy w głąb ciemnego korytarza, który potem rozwidlał się na kilka mniejszych korytarzy a mianowicie trzy. Spojrzałyśmy po sobie, z posępnymi minami.
- Może się rozdzielimy? - zaproponowała niebieskooka. Miru gwałtownie zaczerpnęła powietrza.
- Chyba oszalałaś! - Prawie krzyknęła przez co jej głos odbijał się echem od ścian korytarza.
- Cicho! Chcesz, aby nas nakryli!? -  warknęła Furuichi. Brunetka spuściła lekko wzrok.
- Przepraszam.
- Dobra. Ja pójdę prosto, Sakura ty na prawo, a ty na lewo. - poleciła. Kiwnęłam głową. - Za dziesięć minut się tu spotykamy, po czym stąd spadamy. - zarządziła. Był to dobry plan, prawdopodobnie. Tonari nie protestowała, ja również nie. Udałam się we skazanym kierunku. Przywitały mnie ciemności, które niemal pasowały to tego otoczenia.  Szłam po omacku, starając się nie wpaść na coś lub kogoś. W oddali nie słyszałam kroków co było dziwne, jednak nie zamierzałam się dłużej nad tym zastanawiać. Odetchnęłam z ulgą, gdy ujrzałam jarzącą się lampę na ścianie. Zatrzymałam się i rozejrzałam, dostrzegając kilka par drzwi i gablotę. Podeszłam do niej z wolna i przyjrzałam się jej zawartości. Zobaczyłam trzy miecze wiszące na sznureczkach, dobrze przyczepione do żelaznych uchwytów. Były one stare. Ostrza były lekko strzępione na krawędziach. Odeszłam od gabloty, bojąc się, iż alarm może się włączyć. Nigdy nic nie wiadomo. Zapewne zabezpieczyli takie antyki. Zerknęłam na korytarz, który jakby nie miał końca. Przystanęłam po czym ruszyłam dalej, mijając drzwi z napisami: sala biologiczna, medyczna, toaleta.  Nic ciekawego. Udałam się dalej, myśląc, że znajdę coś ciekawszego. Szłam, a odgłosy mych kroków niosły się jak echo. Czułam jakby korytarz ostro skręcał w lewo, tak więc poszłam w tą stronę. Przeszłam kilka kroków, gdy za sobą usłyszałam kroki, donośne a zarazem lekkie. Zesztywniałam. Krótki, urwany śmiech i odgłos rozmowy. Spanikowałam. Rozejrzałam się dookoła szukając drogi ucieczki, lub miejsca, gdzie będę mogła się schować. Znalazłam. Zaledwie metr ode mnie znajdowały się drzwi do schowka. Nie wiele myśląc, pobiegłam w ich kierunku. Modliłam się, aby drzwi nie były zamknięte. Ku mojej radości były otwarte, wparowałam do środka, za nim uczniowie wyszli za rogu. Oddaliłam się od drzwi, tym samym wpadając na rząd szczotek. Jedna zachwiała się i upadła. W ostatniej chwili ją złapała, lecz doszedł do tego nieprzyjemny odgłos. Kroki zatrzymały się tuż przed drzwiami. Zamarłam w dość dziwnej pozycji, która nie była wygodna. Wstrzymałam oddech. Klamka poruszyła się niespodziewanie.
- Zamknięte. - usłyszałam męski głos.
- No a jak myślałeś? Z resztą po co chciałeś tam wejść, woźnym jesteś? - Czysty, szczery śmiech i głuchy huk uderzenia. - Ałaaaaa! Za co?! - jęknięcie ofiary.
- Za głupotę. - Zimy głos, niczym stal ciął powietrze. Wywołując u mnie falę dreszczy.
- Chodźmy bo Stary będzie zły. - Trzeci głos stanowczy i lakoniczny.
- Zawsze psujesz zabawę, un. - Kroki oddalały się powoli, aż w końcu zniknęły. Cicho wypuściłam powietrze, bojąc się, że nieznajomi mogą usłyszeć. Ostrożnie odłożyłam szczotkę i cicho podeszłam do drzwi. Otworzyłam je tak, aby nie wydały żadnego nieprzyjemnego dźwięku. Wychyliłam głowę za drzwi. Korytarz był pusty i ciemny. Wyszłam z pomieszczenia i zamknęłam drzwi. Postanowiłam wracać, aby nie natknąć się na żadnych uczniów tej szkoły. Szłam ostrożnie, powoli jakby od tego zależało moje życie. Zatrzymałam się na rozstaju dróg.
Niepewnie rozejrzałam się chcąc odkryć, który korytarz prowadzi do wyjścia.  Przez to wszystko zapomniałam, którędy przyszłam. Rozejrzałam się, po czym skierowałam się prosto. Szłam przyglądając się dziwnym rysunkom, którymi oblepione były błękitne ściany. Zatrzymałam się przy jednym, na którym narysowany był mężczyzna odziany w starodawny strój, przypominał samuraja. Wpatrzona, nawet nie usłyszałam kroków. Oddech osobnika drażnił mój kark. Zamarłam z przestrachem.
- Kogo my tu mamy.



***
Rozdział 4 za nami. Mam, nadzieję, że się spodoba. Kiedy rozdział 5? Nie wiem, jak go napiszę to dodam. Myślałam nad zmianą stylu pisania, choć marnie mi wyszło. Postanowiłam trochę zmienić fabułę i bodajże, będę pisać krótsze notki, tak aby było w nich więcej akcji. Ale się zobaczy. Pozdrawiam.

1 komentarz:

  1. Świetne po prostu! I nareszcie coś się dzieje :D Jak przeczytałam do wypowiedzi któregoś z uczniów to"-un", od razu wiedziałam kim on jest xD Lecę do następnego rozdziału.

    [uchiha-friends]

    OdpowiedzUsuń