2013/07/20

Rozdział 2

Dla Katherine.
Długo czekałaś na ten rozdział, z resztą nie ty jedna.

Ostrożnie stawiałam swe kroki na drewnianej podłodze. Szłam pośród ciemności, która dziwnie otaczała moją osobę. Czułam chłód między palami, który bił od podłoża. Był taki przenikliwy i przeszywający. Zadrżałam mimowolnie i zatrzymał się na chwile, aby zorientować się, gdzie się znajduję. Moje oczy wyłapały kilka poszczególnych elementów jak: fotel, półka na książki, a znaczy ich cienie, które przedłużył się nieznacznie. Mdłe światło księżyca wślizgnęło się przez okno, a zasłonki lekko powiewały. Zmarszczyłam brwi. Niepewnie podeszłam do okna, zauważając, iż jest ono otwarte. Nagle przez umysł przeszła mi straszliwa myśl, która wstrząsnęła mną do głębi. Zakryłam usta dłonią i cofnęłam się o kilka kroków. Przez przypadek natrafiłam na blat staroświeckiego biurka. Chciałam krzyknąć, lecz w porę się opanowałam. Nakazują sobie spokój. Nie było to jednak łatwe. Nie potrafiłam opanować drżenia swoich dłoni. Nie wiem, czułam, że coś jest nie tak. Przełknęłam głośno ślinę i niepewnie skierowałam się dalej, zapominając o otwartym oknie. Serce kołatało mi w piersi, przy każdym następnym kroku. Starałam się nie zdradzać swej obecności. Powoli traciłam panowanie na strachem, który zawładnął moim ciałem. Przełknęłam ślinę, zauważając, że całkiem zaschło mi w gardle. Oblizała językiem suche wargi. Usłyszałam sapanie. Stanęłam jak sparaliżowana. Zamarłam w kompletnym bezruchu przysłuchując się owemu dźwiękowi. Nic nie usłyszałam. Powoli odzyskiwałam zdrowy rozsądek.
- Sakura spokojnie to twoja bujna wyobraźnia. - szepnęłam i uśmiechnęłam się blado. Zaraz sobie uświadomiłam, jak mogłam wyglądać. Różowe włosy sterczące w nieładzie. Zielone okrągłe, przestraszone oczy i blada cera jak u trupa. Wcale nie było mi do śmiechu. Chciałam zrobić kolejny krok, ale usłyszałam donośny huk. Serce mocniej mi zabiło jakby chciało wydrzeć się z piersi. Mój oddech przyśpieszył sprawiając, że się bardziej męczyłam jakbym biegła w maratonie. Przestraszona rozejrzałam się na boki. Zapanowała cisza. Złowieszcza. Zwiastująca nieodwracalne zmiany. I byłam ciekawa jakie to zmiany. Mój umysł kazał mi się zatrzymać i uciekać, lecz nogi same mnie niosły przed siebie. Szłam coraz szybciej, niemal biegłam w ciemnościach. Wbiegłam do kuchni i zatrzymałam się raptownie. Poślizgnęłam się o coś mokrego. Spojrzałam w tył, dostrzegając kałuże wody na podłodze. ' Co tu robi woda ' - myślałam. Podeszłam niepewnie i ukucnęłam. Wyciągnęłam drżącą dłoń i zanurzyłam czubek palca w mazi. Po chwili zorientowałam się, że to nie jest woda. Księżyc wyszedł za chmur a jak dostrzegłam, iż owa ciesz jest czerwona niczym wino. Zamarłam i podniosłam lekko wzrok, zaledwie kilka centymetrów przede mną leżo ciało mojej matki. Nie żyła. Z mego gardła nie wydobył się żaden dźwięk, mogłam tylko patrzeć. Rzuciłam się do tyłu chcąc być jak dalej od mojej rodzicielki. Poczułam za sobą krzesło, nie mogłam poczołgać się dalej. I dopiero to zauważyłam. Podniosłam głowę do góry. Moim oczom ukazał się ojciec, który wisiał u podnóża sufitu. Na jego szyi widniał sznur. Jego twarz była upiorna. Była wykręcona w dziwny sposób z ust nie schodził uśmiech psychopaty. Jednak to nie było najgorsze. Oczy. Jego oczy wpatrujące się we mnie badawczo. Nie wytrzymałam. Krzyknęłam.



Obudziłam się, gwałtownie siadając na łóżku. Czułam jak po skroni spływają mi kropelki potu. Słyszałam swój przyśpieszony oddech. Przymknęłam na chwilę oczy. Po moich blady policzkach płynęły łzy. ' Ja płaczę ' - pomyślałam. Wyciągnęłam ręce spod kołdry i patrzyła jak mi drżą.
- Znowu ten sen. - szepnęłam cicho. Jak co noc śni mi się ten sam koszmar. Wciąż mój umysł odtwarza tą scenę, kiedy to wędruje po domu i odnajduję martwe ciała rodziców.  Schowałam twarz w dłoniach. Jak dobrze, że wtedy Konohamaru nie było w domu. Co bym wtedy mu powiedziała? Nie chciałabym, żeby widział swoich martwych rodziców. To było okropne. Zdusiłam płacz, który dławił moje gardło. Przetarłam niedbale dłonią łzy, które wciąż uparcie płynęły.
- Spokojnie. - wyszeptałam, starając się uspokoić. Odetchnęłam głęboko, mając nadzieję, że to mi pomoże. Nie pomogło, jednak. Zacisnęłam usta i przez chwilę starałam się jakoś pozbierać. Nie było to łatwe, ale nie chciałam, aby brat widział jak płacze. Westchnęłam cicho i przelotnie zerknęłam na zegar. Wskazywał on siódmą godzinę. Musiałam już wstawać.  Odrzuciłam kołdrę, która spadła z cichym łoskotem na ziemię. Postawiłam bose stopy na zimnej podłodze. Znów ten przenikliwy chłód. Potrząsnęłam głową i podniosłam się. Podeszłam powoli do krzesła, na który miałam przygotowane ubranie na dziś: stare niebieskie dżinsy, zwykły top i długa zielona bluzka. Cóż. Nie liczyłabym na odświeżający prysznic, gdyż on nie działał. Westchnęłam. Szybko nałożyłam na siebie ubrania, po czym w roztargnieniu zapomniałam założyć butów. Musiałam więc się wracać i włożyć adidasy. Zabrałam też torbę i wyszłam ze swego pokoju. Znalazłam się w kuchni, gdzie na zniszczonym taborecie siedział ze skwaszoną miną brązowowłosy.
Jego twarz była wykrzywiona w grymasie niezadowolenia, a może obrzydzenia? Podeszłam do niego. Po chwili mój wzrok natrafił na otwarte pudełko płatków śniadaniowych i kartonik mleka. Chłopak właśnie wkładał do buzi kolejną porcję płatków, po czym przeżuł i z obrzydzeniem odstawił posiłek na bok. Zmarszczyłam brwi.
- Konohamaru? - spytałam. Czarnooki drgnął przestraszony na taborecie, który niebezpiecznie się zachwiał. Odwrócił głowę i spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Założyłam ręce na klatce piersiowej, oczekując wyjaśnień. Brązowowłosy spuścił główkę, odwracając ode mnie wzrok. Patrzyłam na niego badawczo, a po chwili wybuchnęłam gromkim śmiechem. Szczerze nie wiem, co mnie rozśmieszyło. Mina brata czy to, że nakryłam go na jedzeniu tych płatków, których do głębi nie cierpiał. Chłopczyk spojrzał na mnie oburzony.
- No co?! - spytał rozgniewany. - Te płatki są okropne. - odparł i spojrzał z nienawiścią na pudełko. Przestałam się śmiać.
- Nie musiałeś tego jeść. - odrzekłam z powagą.
- A co miałem zjeść? Nic nie ma.  - powiedziała spokojnie. Zamarłam. Nastała krępująca cisza. ' Miał rację ' - pomyślałam. Przygryzłam lekko wargę, aż poczułam metaliczny smak krwi w ustach.
- Przepraszam. - wychrypiałam. Było to szczere wyznanie. Bardzo chciałam, aby Konohamaru miał wszystko czego chciał. Może przesadzałam, ale wciąż bałam się tego, że nas rozdzielą. I jeśli tak pójdzie, możliwe, że nigdy nie zobaczę brata. Ta myśl była straszna, a jednak prawdziwa. Zadrżałam lekko. Zapewne nie z zimna lecz ze strachu. Mimowolnie przypomniał mi się sen..
-  Sakura?! - spytał karooki, wybudzając mnie z zamyśleń. - Nic Ci nie jest ?! - Z roztargnieniem pokręciłam głową. Uśmiechnęłam się lekko.
- Nie nic. -  odparłam. Po czym zerknęłam na zegar wiszący na ścianie. Jego wskazówki poruszały się niemrawo i nie byłam pewna czy dobrze  chodzi. Była siódma dwadzieścia. Cóż. Możliwe, że dobrze.  Długo się nie namyślając, wyjęłam z kieszeni kilka banknotów i dałam je szatynowi. Chłopczyk z wdzięcznością wziął ofiarowane pieniądze i schował je do plecaka.
- Na śniadanie. - odparłam i kierowałam się do drzwi, które otworzyłam na oścież. - Chodź bo się spóźnimy. -
Konohamaru z ociąganiem wstał z chwiejnego taboretu i poczłapał w stronę wyjścia. Z westchnieniem, zamknęłam drzwi na klucz. Odwróciłam się, napotykając spojrzenie czarnych tęczówek.
- Musimy iść do tej nowej szkoły !? - jęknął, kiedy go wyminęłam i skierowałam się prosto chodnikiem. Nie musiałam się martwić. Dogonił mnie po kilku sekundach i teraz szliśmy ramie w ramie.
- Tak. - odpowiedziałam. Wiem, że nie było mu łatwo opuszczać dawną szkołę, ale nie mieliśmy tyle pieniędzy, aby codziennie do niej dojeżdżać. Starałam się oszczędzać na wszystkim, aby nam wystarczyło na potrzebne wydatki, których wcale nie było mało. Znaleźliśmy się w dość kłopotliwej sytuacji. Powoli brakowało mi sił na to wszystko. Szłam ze spuszczoną głową, a swój wzrok utkwiłam w starych adidasach. Myślałam nad tym wszystkim. Jednak brakowało mi już pomysłów. Podniosłam wzrok w tej samej chwili, kiedy obok nas przejechała czarna limuzyna. Mimowolnie mój wzrok zaczął śledzić pojazd, który zniknął  po lewej stronie na najbliższym zakręcie. Zmarszczyłam brwi.
- Widziałaś? - spytał podekscytowany brązowowłosy. - Limuzyna! Jeszcze nie widziałem takiego samochodu! -  Przewróciłam oczami. Mój brat miał fioła na punkcie motoryzacji. Ma nawet kolekcję kart różnych marek aut, które zabrał z domu. Uśmiechnęłam się lekko.
- Pójdę go zobaczyć. - usłyszałam głos chłopca i za nim zareagowałam pognała wzdłuż chodnika. Z obawą, że wpadnie pod samochód, pobiegłam za nim.
- Konohamaru! - krzyknęłam za nim i złapałam go za ramię, tym samym powodując, że zwolnił.
Chłopczyk spojrzał na mnie rozgniewany a jego policzki poczerwieniały.
- Chciałem tylko zobaczyć! - jęknął i wyrwał się mi z uścisku. Odszedł na kilka kroków i rozmasowywał sobie bolące miejsce.
- A jakby  samochód Cię potrącił ?! - wyrwało mi się. Brązowowłosy spłoszony spuścił główkę. Westchnęłam. Jeszcze tego mi brakowało. Przymknęłam powieki na krótką chwilę, a kiedy je otworzyłam mój brat wpatrywał się intensywnie na drugą stronę chodnika. Zmarszczyłam lekko brwi i powiodłam za nim wzrokiem. Zdusiłam okrzyk, jaki wyrwał mi się z ust. Przede mną wznosił się ogromny budynek z ciemnej cegły o czterech strzelistych wieżach, przypominał mi zamek niż jeżeli jakiś budynek. Najdziwniejsze w tym wszystkim, że na podjeździe dostrzegłam rząd czarnych limuzyn, które zmierzała do ów budowli. Z środka  samochodów wysiadali uczniowie. Wywnioskowała z  tego, iż nosili odpowiednie mundurki. Musiała być to szkoła. Nie wiedziałam jeszcze takiej ogromnej. Musieli do niej uczęszczać dzieci z najbogatszych rodzin w kraju.
- Łał. - wykrztusił malec, wpatrując się w żelazną bramę, która odgradzała budynek od reszty świata.
- Dobra idziemy. - oznajmiłam. Jeśli nadal będziemy tu tkwić to na pewno się spóźnimy. Lekko pchnęłam czarnookiego do przodu, dając mu do zrozumienia, że się zbieramy. Posłał mi szybkie spojrzenie, po czym powędrowaliśmy w stronę szkoły. Mieściła się ona niedaleko, zaledwie kilometr od domu. Mogło być gorzej, lecz nie można było narzekać. Zatrzymałam się przed budynkiem i zwróciłam się do szatyna. Szkoła podstawowa mieściła się obok mojej, więc spokojnie mógł przejść sam ten odcinek drogi.
- Masz być grzeczny. - nakazałam i zmierzyłam jego włosy. Chłopczyk milczał po czym pokiwał grzecznie głową. - Jak skończysz lekcję masz na mnie zaczekać, pójdziemy razem. -  mówiłam dalej, wpatrując się w uczniów, którzy znikali we wnętrzu budynku. - I..- nie skończyłam, gdyż Konohamaru mi przerwał.
 -Ok, ok. Wiem. Idę bo się spóźnię. - Posłał mi jeden ze swoich uśmiechów i pognał prosto do szkoły, o mało nie przewracając jakiegoś nauczyciela. Szybko skierowała się do wnętrza szkoły. Musiałam odnaleźć sekretariat i spytać się o spis przedmiotów. Korytarz jaśniał w tęczowych kolorach  rodem z przedszkola. Na ścianach wisiały obrazki, które na pewno nie namalował licealista. Możliwe, że amator. Zastanawiałam się czy aby nie pomyliłam budynków, lecz duży napis wiszący nad sufitem rozwiał moje obawy.


 ' Witamy w Liceum Roberta Lee '


Niesiona owym przesłaniem, szłam w głąb korytarza. Uważnie rozglądałam się na boki, odczytując napisy na drzwiach. Jednak nie znalazłam tego, czego chciałam. Doszłam do końca wąskiego pomieszczenia. Zatrzymałam się raptownie, wzrokiem szukając jakieś wskazówki. Nagle jedne z drzwi otworzyły się, a z środka wychodziła jakaś kobieta, dziękując  za wskazówki. Wyciągnęłam szyje w stronę pokoju, gdzie przez ułamek sekundy widziałam biurko wraz z komputerem. Kobieta wyszła i zamknęła drzwi. Nie wiele myśląc podeszłam do owych drzwi i zapukałam. Usłyszałam donośny aczkolwiek miły kobiecy głos. Wkroczyłam do pomieszczenia. Moim oczom ukazało się małe pomieszczenie, którego ściany były nieskazitelnie białe. Na środku stało drewniane biurko, zakopane pod nawałem papierów. Kobieta siedząca za nim, spojrzała na mnie za okularów, bacznie mi się przyglądając. Próbowałam się uśmiechnąć, lecz chyba mi nie wyszło. Gdyż owa nieznajoma spojrzała na mnie krytycznie, po czym wróciła się do mnie znudzona:
- W czym mogę pomóc? -  spytała nadzwyczaj słodko. Niepewnie poprawiłam torbę na ramieniu i podeszłam bliżej biurka.
- Jestem nową uczennicą i chciałabym znać swój plan. - odparłam zgodnie z prawdą. Twarz kobiety nagle się rozjaśniła.
- Ah...to pewnie ty jesteś... - rzekła i szukała czegoś w stercie papierów. Po chwili wyciągnęła jedną z kartek  i spojrzała na mnie. -  Haruno Sakura. - zakończyła. Pokiwałam głową.  - Jestem  Hikaru. -  powiedziała, wyciągając do mnie rękę. Uścisnęłam lekko jej dłoń.
- Proszę. - rzekła, dając mi kawałek papieru, który jak się domyślałam był planem lekcji. Spojrzała na przedmioty, które nie różniły się od tych w mojej poprzedniej szkole. Nie musiałam więc zaliczać żadnych początkowych testów. Chciałam już odejść, ale sekretarka zatrzymała mnie. - Poczekaj chwilę to jedna z naszych uczennic oprowadzi Cię po szkole. - Zatrzymałam się i kiwnęłam głową. Dostrzegłam kilka  krzeseł stojących pod ścianą. - Możesz usiąść. - powiedziała, widząc moje wahanie. Podeszłam do jednego z drewniany krzeseł i usiadłam. Nie było ono wygodne, ale lepsze to niż stanie. Po pięciu minutach drzwi sekretariatu otworzyły się a w ich stanęła wysoka blondynka o roziskrzonych niebieskich oczach. Nawet na mnie nie spojrzawszy, podeszła do biurka.
- Chciała mnie Pani widzieć ? - spytała miękko i stanęła wyprostowana przed kobietą. Bruneta uśmiechnęła się lekko i gestem ręki wskazała na mnie. Dziewczyna spojrzała w moim kierunku z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Yumi to Jest Sakura, nowa uczennica. Chcę żebyś ją oprowadziła po budynku. - oznajmiła. Niebieskooka spojrzała na mnie i uśmiechnęła się promiennie.
- Oczywiście Pani Mizuki. - odpowiedziała i zwróciła się do mnie. - Cześć jestem Yumi. - rzekła podając mi dłoń.
- Sakura. - przywitałam się, wstając z zajmowanego krzesła.
- To chodźmy. -  powiedziała blondynka i ruszyła w stronę drzwi. Nie mając wyjścia poszłam za nią.
- Do widzenia. -  pożegnałam się z Hikaru i szybko wyszłam za nową koleżanką. Owa dziewczyna zaczekała na mnie na korytarzu  i machała do mnie. Podbiegłam do niej.
- To od czego zaczynamy ? - spytałam chcąc przerwać krępującą cisze. Yumi rozejrzała się po korytarzu, po czym wskazywała odpowiednie drzwi.
- Tu jest sala matematyczna, geograficzna. Po za tym na parterze znajduje się gabinet dyrektora, sekretariat, pokój nauczycielski, stołówka, łazienki a także pomieszczenie dla sprzątaczek. - wyjaśniła szybko niebieskooka. A ja starałam się to zapamiętać. Szła dalej lecz zatrzymała się przy schodach. Odwróciła się w moim kierunku.
- Ciesze się, że zapisałaś się do naszej szkoły. - odpowiedziała z uśmiechem. Zabrzmiało to szczerze, więc odwzajemniłam uśmiech. - Ale teraz pokaże Ci resztę. Musimy się szybko uwinąć, gdyż musimy zdążyć na drugą lekcję.
- Dobrze. - rzuciłam, wspinając się po betonowych schodach na pierwsze piętro.

***

Budynek nie okazała się tak duży jak przypuszczałam. Dość szybko połapałam się w zasadach jakie panują w tej szkole. Rozkład sal również zapamiętałam. Teraz kierowałyśmy się na parter do sali matematycznej, gdzie odbędzie się moja pierwsza lekcja. Byłam trochę podenerwowana.
- Pani Harushiko jest bardzo wymagająca i nie lubi spóźnialskich. - paplała blondynka, co nie poprawiało mi humoru. ' Wymagająca ? ' - pomyślałam, i przełknęłam niemrawo ślinę. Spojrzałam za zegar, który wskazywał dziewiątą pięć. ' Cóż. Byłyśmy spóźnione ' - pomyślałam ponuro. Dziewczyna nagle przestała mówić, widząc moją przygnębioną minę.
- Coś się stało? -  spytała zmartwiona. Chciałam jej powiedzieć, jednak szybko mi przerwała. - Wiem, że się denerwujesz, ale nie potrzebnie. Widzisz już jesteśmy. - Znalazłyśmy się blisko klasy. Czułam jak w gardle rośnie mi gulda. Patrzyłam jak Yumi naciska na klamkę i wchodzi do sali. Nie mogłam zawrócić, więc poczłapała za nią. Weszłam do środka, zamykając drzwi. Blondynka przywitała się i rozmawiała z  nauczycielką.  Kobieta spojrzała na mnie, po czym pozwoliła niebieskookiej usiąść na swoim krześle.
- Podejdź tu. - usłyszałam oschły głos nauczycielki. Niepewnie podeszłam do jej biurka i stanęłam przodem do klasy. Mogłam się jej lepiej przyjrzeć. Była rudowłosą kobietą o szarych, stalowych oczach, które świdrowały mnie na wskroś. Słyszałam podniecone szepty uczniów, którzy patrzyli się na mnie ukradkiem. ' Czy ja jakaś dziwna jestem ? ' - Cisza! - drgnęłam niespokojnie słysząc krzyk Pani Harushiko. - Przedstaw się. - zwróciła się do mnie.
- Cześć. Jestem Haruno Sakura. - przywitałam się i lekko uśmiechnęłam się.
- Możesz usiąść. - oznajmiła kobieta. Kiwnęłam głową i zajęłam wolne miejsce, tuż obok Yumi. Ta uśmiechnęła się do mnie promiennie, kiedy przechodziłam.
- Pani Kikoro chyba Cię lubi. -  szepnęła, kiedy usadowiłam się na swoim, niewygodnym krześle. Uniosłam jedną brew po czym zerknęłam na kobietę. Ona również spojrzała w moją stronę. Mogłam już się domyślić, że jednak nie do końca taka jest prawda i nie za kumpluje się z rudowłosą.

***

Odetchnęłam z ulgą, kiedy zabrzmiał dzwonek obwieszczając koniec zajęć. Ta matematyka była koszmarna. Nie dość, że blondynka coś do mnie gadała to w dodatku Pani Harushiko ciągle się we wpatrywała i wypytała mnie o różne formułki. Nie było łatwo, pewnie chciała mnie sprawdzić. Nawet teraz czuje wzrok jej stalowych tęczówek na sobie. Zadrżałam.
Spakowałam swe rzeczy do torby i spokojnie skierowałam się do wyjścia z klasy. Czekałam za niebieskooką, która po chwili znalazła się przy moim boku. Przeszłyśmy obok biurka i kiedy miałam przekroczyć próg sali, zatrzymał mnie kobiecy głos:
- Haruno zaczekaj. - przystanęłam i mimowolnie odwróciłam się w stronę nauczycielki, która wstała i podeszłam do mnie sprężystym krokiem. Nie wiedziałam, czego może ode mnie chcieć. - Masz potencjał. - powiedziała. Tego na pewno się nie spodziewałam i nie po pierwszym dniu w szkole. - Jesteś zdolna, nie wiem jak z innych przedmiotów, ale na pewno z matematyki. A ja jako nauczycielka będę pomagać Ci w dalszym kształceniu. -  mówiła ożywionym tonem. Cóż. Ta wizja mnie przerażała.
- Dziękuję. - wydukałam, kiedy to Yumi szturchnęła mnie w ramię. Uśmiechnęłam się lekko.
- Możecie już iść dziewczynki. - odparła i powróciła do swego biurka. Pokiwałyśmy głowami i wyszłyśmy z klasy. ' Pani Harushiko to dość specyficzna osoba. ' - pomyślałam. Szłyśmy korytarzem, który po brzegi był wypełniony uczniami.
- Widzisz Pani Kokoro Cię uwielbia. - rzekła podekscytowana blondynka. Nie byłam pewna do końca jaka jest prawda, ale będę mieć nawał zadań z matematyki.
- A co teraz mamy? - spytałam, zmieniając temat. Yumi zatrzymała się i na palcach wyliczała przedmioty.
- Dziś jest poniedziałek, teraz będzie trzecia lekcja.... - mamrotała pod nosem a ja cierpliwie czekałam. - Biologia! - krzyknęła. - To na górze. - odparła i złapała mnie za rękę, prowadząc na piętro. Ów lekcja minęła dość spokojnie. Nauczycielka  - Isaru Kijamoji okazała się być miłą i życzliwą osobą.  I każdy w klasie ją lubił. Kolejną lekcją w planie była chemia i ku mojemu zaskoczeniu Pani Isaru również uczyła tego przedmiotu. Nie musiałam się, więc bać, że nie zdam z biologi czy chemii. Zabrzmiał dzwonek zapowiadając początek przerwy obiadowej. Wraz z blondyną zeszłam na sam dół, gdzie mieściła się stołówka. Zauważyłam jak inni uczniowie kręcą się przed drzwiami owego pomieszczenia.  Yumi pchnęła ogromne drzwi i skierowała się do lady, gdzie podawano jedzenie. Poszłam za nią i wzięłam po drodze tace. Stanęłyśmy w kolejce, czekając aż kucharka nas obsłuży. Spojrzałam na jedzenie, które serwowano. Nie wyglądało zbyt apetycznie. Skrzywiłam się widząc jak pulchna kobieta nakłada chłopakowi wazówkę czegoś białego i lepkiego. Szatyn również nie był zachwycony z tego posiłku, gdyż zmarszczył nos. Jednak nic nie powiedział. Nawet nie zauważyłam jak moja koleżanka nakłada sobie trochę warzyw, na których po chwili ląduje owa maź. Zerknęłam na kanapki, które wydawały się być apetyczne. Wzięła dwie, po czym nałożyłam sobie sałatkę i sok pomarańczowy.  Stanęłam na przeciwko kobiety odzianej w fartuch. Chciałam zaprotestować, kiedy wlewała mi potrawę na warzywa, ale było za późno. Zmarszczyłam brwi. Podziękowałam uprzejmie i odwróciłam się z zamiarem odejścia. Przeszłam kilka kroków i zatrzymałam się raptownie. Omiotłam wzrokiem sale, szukając wolnego miejsca, gdzie mogłam w spokoju skonsumować posiłek. Zauważyłam machającą do mnie niebieskooką. Bez namysłu ruszyłam w jej kierunku. Gdy się zbliżałam,  dostrzegłam, że nie jesteśmy same przy stoliku. Niepewnie uśmiechnęłam się.
- Cześć.  - przywitałam się, zwracając do brunetki. Ów dziewczyna podniosła wzrok z nad talerza i wpatrywała się we mnie czarnymi spojówkami. Po chwili zorientowałam się, iż była ubrana na czarno. Usiadłam obok Yumi.
- Miru.  - odparła uroczyście moja koleżanka. - To jest Sakura Haruno. Nowa uczennica a także moja przyjaciółka. - Byłam zdziwiona ową przemową. Spojrzałam przelotnie na blondynkę, która uśmiechała się ciepło. Dziewczyna spojrzała na mnie badawczo, po czym zaśmiała się cicho. Zmarszczyłam brwi, nic nie rozumiejąc.
- Sorki. - powiedziała, widząc moją minę. - Nie wiem, jak ty możesz z nią wytrzymać. Ja po pięciu minutach wysiadam. - Uśmiechnęłam się lekko, wiedząc o co chodzi. Za to Yumi wyglądała na oburzoną. - Jestem Miru Tonari. -  przywitała się.
- Super, że już się znacie.  - wtrąciła się niebieskooka.  - Miru chodzi do 2 B. Znamy się już od gimnazjum. - wyjaśniła szybko.
- Ta....ciekawe jak ja z Tobą wytrzymałam przez te 3 lata i czeka mnie kolejne tyle. - odparła załamana czarnowłosa. Nie potrafiłam ukryć uśmiechu.
- Daj spokój... - Kiedy się tak kłóciły, spojrzałam na swój obiad. Kleista maź całkowicie przykryła warzywa. Nie wyglądało to zbytnio smakowicie.
- Na twoim miejscu bym tego nie jadła. - usłyszałam głos czarnookiej. - Ja ostatnio dostałam od tego wysypki. -  Nie ciekawa perspektywa. Może powinnam z tego zrezygnować na rzecz zdrowia?
- Oj przesadzasz.... - wtrąciła się blondynka. - To jest pyszne. - odparła i skosztowała białej papki. - To tylko tłuczone ziemniaki. - Spojrzałam niepewnie na ów danie.
- Jak chcesz żyć nie jedz tego. - nakazała Tonari.
- Nie przejmuj się jej humorem. - docięła się Yumi. - Ona zawsze jest taka. Lubi przesadzać. - Całkiem możliwe, jednak nie zjadłam tych tłuczonych ziemniaków. Kanapki i sok w zupełności mi wystarczyły. Muszę przyznać, że dziewczyny choć się różniły były bardzo ze sobą zżyte. Szkoda, że ja nie mam swoich przyjaciółek. Zostały wiele kilometrów stąd i pewnie już ich nie zobaczę. Z resztą kto to wie. Miru zauważyła moje przygnębienie, więc spytała:
- Co jest? - Blondynka również spojrzała w moim kierunku. Chciałam odpowiedzieć, lecz dźwięk dzwonka zagłuszył moje słowa. Zaskoczona, zamrugałam powiekami.
- Przerwa jest za krótka. - zauważyła brunetka i wstała, biorąc swoją tacę. - To na razie muszę lecieć bo mam matmę. A wiecie, że Pani Kokoro nie lubi spóźnialskich. - uśmiechnęła się przepraszająco. Po czym powędrowała szybko do wyjścia, wyrzucając do kosz resztki jedzenia a tace zostawiła na ladzie. Pokiwałam głową.
- A my mamy japoński z Panem Yumaro. - dodała niebieskooka. - I to dwie lekcje.
- Ok. - rzekłam i wstałam. Skierowałyśmy się do wyjścia, wcześniej zostawiając tace. Sala, do której zmierzałyśmy znajdowała się na drugim piętrze. Musiałyśmy więc przepchać się przez tłum, aby dostać się do schodów. A tam długa wspinaczka betonowymi schodami. Po pięciu minutach byłyśmy na samej górze. Szłam tuż za blondynką, która nagle wykrzyknęła :
- Niech Pan poczeka! - Kątem oka zauważyłam jak jakiś mężczyzna przystanął na progu, po czym zwrócił się w naszą stronę. Odszedł on od drzwi, wpuszczając nas do środka. - Dziękujemy. - Mężczyzna ciężko westchnął i zamknął za nami drzwi.
- Ach ta młodzież.

***

- I nie zapomnijcie przeczytać podręcznika od strony 36 do 67! - krzyczał nauczyciel, chcąc przekrzyczeć gwar. Uczniowie zbierali swoje rzeczy, chowając je do tornistrów. Przerzuciłam sobie torbę przez ramię i powoli opuszczałam klasę. Po chwili dołączyła do mnie blondynka.
- Czy on zawsze tyle zadaje? - spytałam.
- Tak. - odpowiedziała  z uśmiechem. - To nasza ostatnia lekcja, więc może gdzieś pójdziemy ? - spytała ni stąd ni zowąd. Byłam zaskoczona jej propozycją, lecz się zgodziłam.
- Pewnie, tylko...  - przypomniało mi się, że muszę odebrać brata. Blondynka spojrzała na mnie zatroskana. - A nie będzie Ci przeszkadzać, jeśli pójdzie z nami mój brata? - spytałam ostrożnie. Niebieskooka pokręciła głową.
- Nie. A do, której twój brat chodzi klasy?
- Do 6 klasy podstawówki. - wyjaśniałam.
Wyszłyśmy na zewnątrz. Przymrużyłam oczy, czując jak promienie słoneczne świecą prosto na mnie. Po chwili przyzwyczaiłam się do nadmiernego światła, które lekko łaskotało mnie po policzku. Uśmiechnęłam się lekko i powoli odeszłam od drzwi. Yumi westchnęłam głośno i rozkoszowała się piękną pogodą. Szłyśmy w ciszy, spoglądając na bezchmurne, błękitne niebo. Przystanęłam i rozejrzałam się dookoła, szukając znajomej mi osoby. Jednak nie znalazłam go. Zapewne ma jeszcze lekcję. Odwróciłam się w stronę koleżanki, chcąc jej coś powiedzieć. Wiał lekki wiaterek, który bawił się moimi kosmykami włosów.
- Poczekaj! - usłyszałam za sobą chłopięcy głos. Mimowolnie odwróciłam się przez ramię, aby potem zobaczyć jak szatyn biegnie w moim kierunku z tornistrem przewieszonym na plecach. Zatrzymał się przede mną, ciężką dysząc.
- Nie musiałeś biec. - odparłam spokojnie, przyglądając się bratu. Czarnooki podniósł na mnie wzrok, nadal głęboko oddychając.
- Wiem. -  rzekł cicho. Nagle jego wzrok zatrzymał się na sylwetce blondynki, która wychylała się przez moje ramię.
- Cześć. - przywitała się, lekko się uśmiechając. - Jestem Yumi Furuichi. - Konoharamu stał w bezruchu, nie wiedząc co powiedzieć. Posłałam mu gromkie spojrzenie.
- Ee...cześć. - odpowiedział speszony. Mój brat z natury był nieśmiały zwłaszcza w stosunku do dziewczyn.
- Mam propozycję. - wtrąciłam się. - Może pójdziemy do kawiarni? - spytałam. Chłopczyk od razu się rozpromienił, na wzmiankę o miejscu, do którego mam iść.
- Jasne! - odrzekł bez zastanowienia.
- To super. - oznajmiła niebieskooka. - Pójdziemy może do....Satou*... To jest świetna kawiarnia i to nie daleko. - rzekła po chwili moja koleżanka. Przystanęłam i wszyscy troje skierowaliśmy się w stronę powrotną. Dotarliśmy do głównej drogi, która prowadziła do naszego domu, lecz nie chciałam mówić tego blondynce. Poszliśmy jednak w przeciwnym kierunku i zatrzymaliśmy się przy przejściu dla pieszych. Czekaliśmy cierpliwie jak zmieni się sygnalizacja i zaświeci zielona lampka. Po chwili wraz  z innymi pieszymi przeszliśmy na drugą stronę. Yumi skręciła w lewo, całkowicie mnie kołując. Straciłam orientację w terenie. Uszliśmy zaledwie kilka kroków, a moim oczom ukazał się niewielki budynek o blado brązowy ścianach. Ów kolory przypominały mi mleczny koktajl i w tej chwili zapragnęła skosztować owego napoju. Podchodząc  bliżej zauważyłam otwarte szklane drzwi, nad którymi  świecił neon ' Satou '. Furuichi nawet nie pytając, weszła do budynku, a my nie mając wyjścia, podążaliśmy za nią. Lokal w środku okazał się większy niż przypuszczałam. Po prawej stronie od wejścia była ustawiona lada a zaś po lewej okrągłe stoliki, a przy nich po cztery - sześć krzeseł. Yumi uśmiechnęłam się do mężczyzny stojącego przy ladzie, po czym pognała do stolika znajdującego się najbliżej okna. Usiedliśmy na dębowych krzesłach. Przewiesiłam torbę przez poręcz krzesła, aby nie pałętała mi się pod nogami. Odetchnęłam z ulgą i wzięłam do ręki kartę zamówień. Byłam ciekawa, co serwują. Otworzyłam papierową zakładkę, powoli wertując menu.
- Ja chcę cappuccino i szarlotkę. - oznajmiła niebieskooka i pomachała ręką w kierunku kelnera, który zmierzał w naszą stronę.
- Co podać ? - spytał uprzejmie zielonowłosy chłopak, trochę starszy ode mnie o dwa może trzy lata.
- To co zwykle. - odparła, trzepocząc rzęsami Yumi.
- Ja poproszę koktajl mleczny, a ty Konohamru?
- Sam nie wiem. - westchnął żałośnie brat.
- To może lody waniliowe w polewie czekoladowej i bakaliami? - podsunął pomysł kelner. - To nasz specjał.
Brązowowłosy spojrzał na mnie, po czym pokiwał główką.
- To ok. Zaraz wracam. - odparł z uśmiechem żółtooki, znikając za ladą. Blondynka patrzyła w ślad za nim, aż nie zniknął z jej pola widzenia. I mam takie przeczucie, że on się jej podoba. Uśmiechnęłam się lekko.
- Co? - spytała, widząc moją minę.
- Nie nic. - Chciałam zapytać ją o tego chłopaka, lecz czyjś głośny, nerwowy chichot mi przerwał. Niepewnie rozejrzałam się po pomieszczeniu szukając źródła owego dźwięku. Nieopodal na przeciwko nas, dostrzegłam grupkę dziewczyn, która stała koło stolika znaczy oblegała go. Nie mogłam zobaczyć, kto siedzi przy stoliku. Spojrzałam pytająco na blondynkę, która omiotła wzrokiem grupkę dziewczyn.
- Nie wiesz kto tam siedzi? - spytałam, patrząc jak jedna z dziewczyn bawi się swoimi warkoczykami i uśmiecha się dziwnie szeroko, odsłaniając białe zęby. Yumi wzruszyłam ramionami. Za nim spytałam o cokolwiek, podszedł do nas kelner z naszym zamówieniem.
- Proszę. - powiedziała podając na naczynia  z napojami. - Życzę smacznego. - odparł  z uśmiechem i odszedł. Znów zobaczyłam ten wzrok jaki Furuichi obdarzyła chłopaka.
- Poda Ci się ? - spytałam prosto z mostu. Dziewczyna jakby oprzytomniała, spojrzała na mnie zmieszana.
- Co? Nie, zdaje Ci się. A o co przedtem pytałaś ? - zmieniła szybko temat.
- Chodzi mi o te zbiorowisko. - odparłam szeptem, aby nikt nie usłyszał. Yumi pokiwałam głową i mieszała powoli swoje cappuccino.
- Wiesz, często tu przychodzą uczniowie z elitarnej szkoły, tuż na przeciwko nas. - wyjaśniła, odkładając łyżeczkę na stół. ' Elitarnej szkoły ? ' - pomyślałam. Może czegoś więcej się dowiem?  - Niestety więcej nic nie wiem. - dodała po chwili. Byłam rozczarowana. Myślałam, że czegoś się dowiem, a tu nic. - To nawet ciekawe. - odrzekła, popijając łyk kawy. - Ta Szkoła pozostaje zagadką. Moi znajomi nic o niej nie wiedzą. To trochę dziwne bo ta Szkoła funkcjonuje od wielu lat. - Musiałam przyznać jej rację. Zapewne ktoś musiałby wiedzieć coś o tej uczelni. Nie wierze, że nikt nic nie wie. Przecież to śmieszne. Spojrzałam na brata, który już skonsumował połowę swoich lodów.
Konohamaru łapczywie oblizał wargi i kolejny raz zanurzył łyżeczkę w białej masie lodów. Patrzyłam z rosnącą frustracją jak wianuszek dziewczyn powiększa się, robiąc przy tym zamieszanie. Upiłam łyk koktajlu, który smakował znakomicie. Lepszy niż dotychczas piłam. Możliwe, że ta kawiarnia będzie jedną z moich ulubionych. Spostrzegłam, że Furuichi zjadła szarlotkę i dopijała już zastygniętą kawę. W spokoju sączyłam napój przez słomkę, delektując się jego smakiem. Blondynka z cichym łoskotem odstawiła filiżankę na bok i spojrzała na mnie badawczo.
- A dlaczego tu się przeprowadziliście ? - spytała. O mało co nie zakrztusiłam się napojem, lecz w samą porę się opanowałam. Nie byłam na Yumi zła, że się pyta. Choć to był nie odpowiedni moment. Kątem oka zauważyłam  jak brat wpatruje się we mnie w napięciu. Odstawiłam szklankę.
- No wiesz....problemy rodzinne. - wyjaśniłam zdawkowo. Nie chciałam jej tego wszystkiego tłumaczyć. Nie musiała wiedzieć, a nie będę tego roztrząsać przy Konohamaru. Chłopak zjadł ostatnią łyżeczkę lodów.
- Rozumiem. - odparła niebieskooka, kiwając głową. - No to chyba idziemy. - powiedziała jakby do siebie. Podniosła rękę, a po chwili zjawił się ten sam kelner. - Płacimy. - podałam chłopakowi plik banknotów. Chciałam zaprotestować, lecz ona ucieszyłam mnie gestem dłoni.
- Dziękuję i zapraszamy ponownie.- odrzekł i zabrał brudne naczynia. Spojrzałam przenikliwie na koleżankę.
- Oj...innym razem ty mi postawisz. - powiedziała z lekkim uśmiechem. Pokiwałam głową. Nie chciałabym, ażeby za mnie płaciła. Miło z jej strony ale trochę czułam się nieswojo.
- No dobrze. - odparłam, nie chcąc się sprzeczać. - Idziemy Konohamru. -  zwróciłam się do brązowowłosego, który wziął z milczeniu plecach. Cała nasza trójka wyszła z kawiarni.

***

Siedział na drewnianym krześle i pił spokojnie kawę. Jednak nie było to do końca możliwe, że wokół niego stały dziewczyny i wpatrywały się w niego jak w jakieś bóstwo. Nie to, że mu się nie podobało. Tylko, że już powoli to go irytowało. Zerknął na siedzącego obok niego brata, który milczał jak zaklęty i ignorował towarzystwo płci przeciwnej. Był ciekawy jak to robi.
- Nie masz tego dość ? - spytał. Itachi uniósł głowę i spojrzał na niego badawczo.
- Cóż. Przyzwyczaj się. - dodał jakby rozbawiony jego pytaniem. Młodszy Uchiha wzruszył ramionami, jakby ta cała sprawa nie miała miejsca. Znudzony oparł się o blat stolika i patrzył prosto przed siebie. Zauważył tylko niewyraźne kształty trzech osób, które skierowały się do wyjścia. Nagle spostrzegł jak coś wiruje w powietrzu. Nie był pewny co to jest, kiedy ów coś opadło bezwładnie na stolik.
- Co potem robisz? - usłyszał piskliwy głos blondynki, której zapomniał imienia. Sięgnął powoli i wziął do ręki malutki płatek wiśni. Przez chwilę obracał go zręcznie w palcach, przyglądają się mu badawczo. Nawet jego brat oderwał wzrok od koktajlu i zerknął na płatek.
- Płatek Wiśni? - spytał, marszcząc przy tym brwi. - To niemożliwe. - dodał szeptem.
- Wiem. -  powiedział cicho karooki i jego wzrok powędrował w stronę wyjścia z kawiarni. Dostrzegł znikającą dziewczynę o różowych włosach.



Od autorki:  W końcu pojawił się kolejny rozdział.
Dość długo zajęło mi go napisanie. Przepraszam, że nie pojawił się w wcześniejszym terminie. gdyby pojawiły się błędy ( a zapewne są) proszę mi napisać, wtedy będzie  mi łatwiej je poprawić. Więcej już nie truje. Pozdrawiam.
Satou (jap.) - cukier.

3 komentarze:

  1. I kolejny rozdział za mną! Uważam jednak, że za bardzo rozwodziłaś się nad lekcjami w szkole. Mimo wszystko bardzo mi się podoba, ładnie piszesz, choć są błędy, a historia jest baardzi wciągająca ;)

    Głupio, że dopiero teraz, ale nie chcę byś pomyślała, że jestem tu wyłącznie by Spamować, chciałam zaprosić Cię do siebie (bo chyba lubisz Naruto ;)): uchiha-friends.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. 35 year-old VP Product Management Kalle Tolmie, hailing from McCreary enjoys watching movies like "Truman Show, The" and Swimming. Took a trip to Sceilg Mhichíl and drives a Ram Van 3500. zajrzyj tutaj

    OdpowiedzUsuń