2013/06/18

Rozdział 9




Obudziłam się nagle, zdezorientowana i zmęczona.  Podniosłam się z posłania zbyt gwałtownie przez co rozbolała mnie głowa. Przymyka oczy, walcząc z narastającym bólem. Cicho dyszę a serce kołacze mi w piersi. Jestem rozkojarzona i boję się. Nie wiem dlaczego, przecież nic się nie dzieje. ‘Nic’. Powtarzam sobie w myślach. Nie pomaga mi to wcale. Chcę mi się płakać i mam ochotę skąd uciec. ‘Dlaczego? 'Dlaczego?’ Powtarzam w myślach. Zaciskam dłonie na krawędzi kołdry. Nawet nie zauważam jak podchodzi do mnie pielęgniarka.
-Sakura? – słyszę jej melodyjny głos. Podnoszę wzrok dostrzegając blondynkę o bursztynowych oczach. Bluzka z dekoltem uwidacznia jej krągły biust. Gestem dłoni nakazała mi, abym się położyła. Nie protestowałam tylko spełniłam jej niemą prośbę. Nie miałam sił, aby się kłócić. Milczałyśmy. Kobieta w tym czasie zbadała mnie, po czym stwierdziła z wyraźną ulgą, że nic mi nie jest.
-To tylko zmęczenie. - zapewniała. Nie byłam tego taka pewna. Jeszcze nigdy nie zemdlałam dwa razy w tym samym dniu z powodu zamiatania podłogi. Coś musiało wyprowadzić mnie z równowagi i to bardzo. Jednak za nim cokolwiek powiedziałam, do pomieszczenia wszedł sam dyrektor ze swoim zastępcą, który szedł za nim bezszelestnie. Uchiha wyglądał na trochę wytrąconego z równowagi. Miał zaciśnięte wargi a z jego oczu ciskały błyskawice. Na mój widok uśmiechnął się olśniewająco i przystanął blisko mego łóżka.
-Napędziłaś nam strachu. – powiedział jakbym to specjalnie zrobiłam. – Mam jednak nadzieję, że nic sobie nie uszkodziłaś. – mówił, podnosząc wzrok na blondynkę. – Tsunade?
-Nic jej nie jest. Jest tylko trochę przemęczona. – Nie wiem komu chciała wcisnąć ten kit? Ja w to nie wierzyłam lecz Madarze to wystarczyło.
– Tak rzeczywiście trochę przesadziliśmy. Zapomnieliśmy, że mamy do czynienia z młodą dziewczyną a nie doświadczoną sprzątaczką. – Tu spojrzał wymownie na Tobi’ego, który nic sobie z tego nie robił. Bynajmniej na takiego wyglądał. – Na dzisiaj kończysz pracę. Zapewne chcesz odpocząć? Przyjdź jutro o umówionej porze. – rzekł po czym pożegnał się i wyszedł z gabinetu. Przez chwilę patrzyłam za nim, po czym spojrzałam na bursztynooką.
-Czy mogę iść? – spytałam. Kobieta uśmiechnęła się uprzejme i kiwnęła głową.
-Oczywiście. – Na więcej zachęty nie czekałam. Wstałam z łóżka i zaścieliłam je starannie. Zauważyłam swoją torbę stojącą blisko łóżka. Wzięłam ją i zarzuciłam sobie przez ramię. Pożegnam się z pielęgniarką i wyszłam z pomieszczenia. Za nim jednak zatrzasnęłam drzwi, usłyszałam jej głos:
-Tylko się nie przemęczaj.
-Dobrze. – odpowiedziałam i poszłam wzdłuż korytarza. Szybko znalazłam wyjście na zewnątrz i nie oglądając się za siebie pognałam do domu.



Tego dnia spotkałam się z koleżankami w kawiarni ‘Satou’, lecz nic nie powiedziałam im o moich omdleniach. Nie chciałam wyjść na miernotę z resztą nie było co opowiadać. Dziewczyny bardzo chciały wiedzieć  jaki jest Dyrektor, uczniowie … po prostu chciały wiedzieć wszystko. Tak jak tylko mogłam opowiadałam im, co zaobserwowałam. Co jakiś czas, któraś z nich rzucała pytania typu:
- Jak myślisz czy Dyrektor mógł być kiedyś modelem? – spytała Yumi.
-Przestań. Nie sądzę, żeby nadawał się  do tej kategorii ludzi. – odparła Tonari.
-Skąd możesz wiedzieć? – odezwała się urażona Furuichi. Zaraz jednak zmieniła temat. – To mówisz, że broń wieszają w gablotach zamiast informacji bądź broszur reklamacyjnych?
-Możliwe, że to stara szkoła z tradycjami. – powiedziała  Miru. – Choć nie jestem pewna czy trzymanie ostrej broni na widoku uczniów jest dobrym pomysłem. Mógł przecież ktoś ukraść albo zranić kogoś… -  mówiła z rosnącym przerażeniem brunetka.
-Zachowujesz się jakbyśmy nie żyły w XXI  wieku. Przecież są kamery, system alarmowy. -  mówiła z przejęciem. – Za nim złodziej by ukradł, został by skuty i odesłany za kratki. – zakończyła blondynka
-No może i tak. – zgodziła się czarnooka. Nie wiedziałam co o tym sadzić, więc nie mówiłam nic. Choć w tym wypadku niebieskooka i Tonari mówiły za dwie. Nie było sensu się wcinać i przeszkadzać się w kłótni.  Około szóstej wyszłyśmy z kawiarni. Dziewczyny musiały iść do domu i pouczyć się. Podobno nauczycielka od matematyki  zapowiedziałam im sprawdzić.
- Tak. Trzeba przyznać, że  Pani Kikoro za Tobą tęskni. – odparła szczerze Yumi. Uśmiechnęłam się pokrzepiająco do koleżanek.
-Jutro też Tam idziesz? - spytała Miru.
-Tak. – przyznałam niechętnie. Pożegnałyśmy się po czym skierowałam się do domu. Dopiero, gdy przekroczyłam próg budynku poczułam się naprawdę zmęczona i to bardzo. Wszystkie moje mięśnie krzyczały i protestowały, kiedy stawiałam kroki. Zauważyłam Konohamaru siedzącego w swoim pokoju i czytającego książkę. Widząc mnie, podniósł wzrok za okładki.
- Późno przyszłaś. – rzekł, kartkując książkę.
-Wiem, przepraszam. – odparłam szczerze. Nie powinnam  zostawiać brata samego.
-Spoko. Z resztą też przyszedłem, może z półgodziny temu. Grałem z kolegami z piłkę. – Ucieszyłam się na to wzmiankę.
-Jadłeś kolację? – spytałam.
-Tak. Nie jestem głodny. A teraz muszę się uczyć . Podobno Pani Kiyo będzie pytać. – Pokiwałam głową i zamknęłam drzwi do jego pokoju. Nie byłam głodna, więc udałam się do swego pokoju.  Położyłam torbę na biurku i skierowałam się do łazienki. Chciałam zmyć kurz wraz z potem, który kleił się do mnie. Minęło może z piętnaście minut za nim wyszłam z wanny, wypoczęta i czysta. Przebrałam się w piżamę i nie wiedząc, co zrobić sięgnęłam po podręcznik do matematyki. Zapewne nie ominie mnie sprawdzian, więc już zawczasu trochę się pouczę. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.



*



Siedział na swoim fotelu i spoglądał na Hidana i Itachi’ego.  Tobi zaś siedział na biurku i pił herbatę. Wszystko potoczyło się inaczej niż planował. Niemal z wściekłością uderzył w biurko, tym samym powodując, iż jego zastępca poplamił się gorącym napojem. Spojrzał jednym okiem na Madare, w którym zamigotała czerwona tęczówka.
-Uważaj. – powiedział i  zszedł z mebla.
-Jak mogliście pozwolić, żeby ona pałętała się po budynku i zobaczyła to co zobaczyła?! – mówił z wyraźnym trudem ledwo panując na swym głosem. Mógł sam dopilnować, aby jej kara przebiegła w normalnych warunkach albo pod odpowiednim nadzorem.
-Nie moja wina. – odparł siwowłosy. – Musiałem się pomodlić do Jashina. – Na jego twarzy ukazał się szeroki uśmiech, gdy wspomniał imię swego Boga. ‘Po co się na to zgodziłem!?’ – myślał karooki.   Pokręcił głową.
-Ma to się więcej nie powtórzyć. – rzekł z naciskiem. Fioletowooki pokiwał głową. Spojrzał na Itachi’ego, czekając aż zda raport.
- Wymazałeś jej pamięć? – spytał.
-Tak. Nic nie pamięta. – Czarnowłosy pokiwał głową jednak nie był zadowolony. Coś nie dawało mu spokoju. Wiedział, że Jego krewniak dobrze wykonał zadanie ale zawsze pozostaje jakieś ‘ale’. I tego nie mógł zignorować.
-Powinna przenieść się do tej szkoły. – rzekł z wolna dyrektor rozważając taką decyzję.
-Tak  byłoby to odpowiednie. – odezwał się maskmen. Czarnooki musiał podjąć decyzję.
-Tak więc napisz odpowiednie pismo i wyślij do tej Szkoły im…
-…Roberta Lee. – przypomniał Tobi, sącząc herbatę.
-Tak.  Zrób to.


*


Musiałam się przyznać, że się bałam. Ta Szkoła wywierała na mnie dziwny wpływ nie mówiąc o uczniach i osobach przebywających w tym budynku. Jak zawsze rano wstałam i udałam się do Szkoły, aby odbyć kare. Tym razem czekał na mnie Tobi i poprowadził na samo miejsce, gdzie miałam umyć podłogę. Przez cały tydzień mnie pilnował. Chyba bali się, że znów zapuszczę się w najgłębsze zakamarki tego miejsca. Nie musieli się bać. Obiecałam się, że nigdy więcej nie będę zwiedzać tego budynku. Oni mi się to śniło. Tydzień upłynął nadzwyczaj szybko i spokojnie. Przez ten czas nie zauważyłam żadnego ucznia. Nikogo, nawet dyrektora, który ukrył się przede mną w swoim gabinecie. Ostatniego dnia z uśmiechem na ustach pożegnałam się z zastępcą i udałam do domu.  Miałam jeden etap swego życia za sobą i cieszyłam się z tego faktu. Oczywiście wraz dziewczynami uczciłyśmy to święto w kawiarni.  Siedziałam z koleżankami, rozmawiam z nim i śmiałam się. Nie mogłam się doczekać poniedziałku, gdy znów będę chodzić do swej szkoły i choć takt, iż nauczycielka z matematyki będzie mnie męczyć uszczęśliwiał mnie jeszcze bardziej.  Po godzinie pożegnałyśmy się i każda z nas poszła w swoją stronę.




Zapowiadał się długi, udany weekend. W sobotę od samego rana odwiedziła nas Kiruja. Nie spodziewałam się jej wizyty choć byłam bardzo uszczęśliwiona jej widokiem. Pytała nas co u nas słychać. Pokrótce streściłam jej wszystkie wydarzenie z naszego życia, pomijając oczywiście incydent z wtargnięciem do obcej Szkoły. Kobieta nie zauważyła, że nie mówię jej całej prawdy. Nie drążyła dalej tego tematu, co mnie ucieszyło.
- Czy chcielibyście gdzieś ze mną pojechać? – spytała nieoczekiwanie.
-A gdzie? – spytał podekscytowany Konohamaru.
-Na małą wycieczkę. – Zgodziliśmy się. Okazało się, że to wypad poza miasto. Patrzyłam przez okno jak krajobraz zaczął się zmieniać. Wysokie budynki ustępowały miejsca lasom, łąką i pojedynczym domostwom napotkanym po drodze.  Kierowniczka opowiadała nam o swojej pracy a także o celu podróży. Podobno w pobliskim miasteczku odbywał się festyn. Uśmiechnęłam się na samą myśl o atrakcjach i dobrej zabawie. Cieszyłam się, że przed wyjazdem Kiruja kazała nam się przebrać. Dojechaliśmy na miejsce około dwunastej. Jeszcze dużo czasu pozostało do festynu, więc postanowiliśmy trochę pozwiedzać. Nie było dużo takich miejsc, lecz i tak byłam zachwycona. Zjedliśmy lekki obiad w restauracji chcąc zostawić trochę miejsca na pyszności, których mieliśmy skosztować na festynie. Około siedemnastej ludzie zaczęli się zbierać. Tłumnie przybyli,  aby trochę rozerwać się po stresującym tygodniu. Szliśmy zatłoczoną uliczką spoglądając z zachwytem na jedzenia a także na stragany, które aż pękały w wszak  od pamiątek.  Byłam zachwycona.  Tego wieczoru świetnie się bawiliśmy. Zjadłam kilka przysmaków, których nie byłam w stanie ugotować. A także kupiłam sobie kilka pamiątek. Mój brat jak nigdy śmiał się i wygłupiał. Uświadomiłam sobie, że właśnie tego mu trzeba. Niemal poczułam się jak wtedy, gdy żyli jeszcze rodzice. Niemal. Było już grubo po drugiej za nim postanowiliśmy się zebrać do domu. Wcale nie chciałam jechać, lecz brązowowłosy był zmęczony. Wróciliśmy. Wylewnie podziękowałam Kiruji za to, że nas zabrała. Machnęła tylko ręką i uśmiechnęła się. Pojechała. My zaś skierowaliśmy się do swoich łóżek. Od razu zasnęłam. Niedziela  minęła szybko. Tego dnia tylko wylegaliśmy  się wraz z bratem do późna w łóżku a potem nic nie chciało się nam robić.




Następnego dnia wstałam z uśmiechem na ustach. Wykonałam poranne czynności i wraz z Konohamaru poszliśmy do szkoły. Dzień zapowiadał się pogodny i ciepły. Idąc już z daleka zauważyłam budynek Szkoły im. Roberta Lee, który górował nad innymi budowlami. Przypomniało mi, iż dzisiaj mam matematykę  z Panią Kikoro. Jednak byłam przygotowana. Lecz na to co nastąpiło później nie byłam przygotowana.
Wchodząc nie zauważyłam nic podejrzanego. Kilkoro uczniów krążyło po korytarzu szukając swoich klas. Tuż przed progiem rozstałam się z bratem, który pognał prosto do kolegów, czekających na niego przed Szkołą. Ja zaś sama musiałam się zmierzyć z konsekwencjami  moich poprzednich poczynań. Nie dostrzegłam Yumi ani Miru co mnie lekko zdziwiło. Za nim udałam się na górę dopadła mnie Pani Hikaru. Jej policzki były zaróżowione od biegu. Cicho dyszała tylko potwierdzając moje przypuszczenia.
-Dzień dobry. – przywitałam się uprzejmie, mając nadzieję, że nie będę musiała iść do dyrektorki.
-Dzień dobry. – odpowiedziała, poprawiając włosy, które upięła w kok. – Zapraszam Cię do gabinetu. – rzekła. Byłam zdziwiona i trochę zdenerwowana. Pokiwałam głowę i bez ociągania poszłam za brunetką. Choć  serce biło mi mocniej a puls przyśpieszył nie byłam zdenerwowana jak za ostatnim razem. ‘Czemu miałabym się bać?’ – myślałam. ‘Nic nie zrobiłam’.  Nasze równe kroki rozbrzmiały na korytarzu. Ciche skrzypienie drzwi a potem cichy szelest. Znalazłam się w sekretariacie. Drzwi do gabinetu dyrektorki były otwarte. I chcąc nie chcąc musiałam tam wejść i weszłam. Pani Yzumi siedziała na swoim fotelu, odwrócona do mnie tyłem.
-Dzień dobry.  – słysząc moje słowa kobieta odwróciła się do mnie.  Pierwsze co dostrzegłam to , że płakała. Jej oczy były czerwone a policzki napuchnięte od łez. W ręku trzymała jakiś papier, lecz patrzyłam  na jej twarz.   Niezdarnie wycierała płynące łzy chusteczkę. Nie wiedziałam co zrobić. Pocieszyć ją? Jednak zadawałam sobie inne pytanie: ‘Co się stało? Czy to przeze mnie?’ – myślałam. Miał cichą nadzieję, że nie.
-Pani Kyokosaru… -  zaczęła niepewnie nie wiedząc jak postąpić. Za nim się zorientowałam fioletowowłosa wstała z krzesła i mocno mnie przytuliła, cicho chlipiąc. Stałam jak sparaliżowana, nie wiedząc co począć. Lekko ją objęłam i poklepałam po plecach.
- Przepraszam, Sakura. – powiedziała, odsuwając się ode mnie.  Starła ostatnie krople łez, po czym na jej usta wrócił uśmiech. – Jestem z Ciebie dumna. – mówiła a ja nadal nie wiedziałam o co chodzi. Musiała zauważył moją minę, więc dodała: - Proszę przeczytaj. – Podała ma kartkę, którą trzymała w dłoni i, która okazała się być listem. Ze zmarszczonymi brwiami zaczęłam czytać owy list.
Moje obawy z każdym przeczytanym słowem się potwierdziły.   Nie mogłam uwierzyć. Tobi pisał jaka to jestem świetną, mądrą, zaradną uczennicą, która nadawała się, aby rozwijać jej talent.  Spojrzałam bezradnie na Kyokosaru, którą szczerzyła się od ucha do ucha.
-Ale…  - wyjąkałam i spojrzałam na kartkę w rękach. Po chwili oddałam go kobiecie. Wzięła go, ale chyba nie zrozumiała tego gestu.
-Sakura, masz świetlaną przyszłość. – rzekła, siadając za biurkiem. – Dzięki temu. – wskazała na list. – twoje kłopoty znikną. -  Spojrzałam na nią nic nie rozumiejąc.
-Ale jak? – Zerknęła na mnie ubawiona.  Zapewne myślała, że nadal jestem rozkojarzona ażeby myśleć.
-Cóż. Gdy zgodzisz się przenieść do szkoły im. Rikudō Sennin’a zapewne dostaniesz stypendium i zamieszkasz w akademiku. Zajmą się Tobą i twoim bratem. Nie będziesz musiała się martwić, że zabiorą ci brata. – mówiła z przejęciem Yzumi. – Choć nie masz może najlepszego zdania o tej szkole jednak pomyśl o bracie. – Jej słowa podziałały na mnie jak kubeł zimnej wody. Może i miała rację. Może powinnam się zgodzić. Jednak potrafiłam się zając sobą i Konoharamu. – Z resztą będziesz  mogła  zdobyć tam większą wiedzę niż tu. Więc się zastanów za nim odpowiesz. Musze jednak przyznać, że niewielu uczniów  z mojej szkoły trafiło tam i dobrze sobie radzą. – Mówiła a ja miałam ochotę, aby była już  cicho i mogła spokojnie pomyśleć. ‘ Czy naprawdę muszę to robić?’ – myślałam i zastanawiałam się. ‘Może nie a może tak?’ – myślałam.  Przyznaje, że ta decyzja jest  moją najgorszą jaką wybrałam.
- Tak, Zgadzam się.

*
Jest rozdział. Przepraszam, że tak długo nic nie pisałam.

4 komentarze:

  1. Haha :) Ale wymysliłaś! Notka swietna! nareszcie zacznie się cos układać w życiu Saki. Przenosi się do Rikudō Sennin’a. No ciekawe, ciekawe... Czekam na nastrępną notkę! ;*
    Juuki/ Malina

    OdpowiedzUsuń
  2. Twój blog został pomyślnie dodany do spisu http://lapidarium-narutowskie.blogspot.com
    Pozdrawiam i zapraszam do zgłaszania nowych rozdziałów

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,chciałam przeczytać Twojego bloga od początku, ale niestety nie ma możliwości cofnięcia do czegoś więcej niż rozdział 9 :(Nie da rady inaczej ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Zobacz teraz. Aktualizowałam rozdziały i przez to rozdział 9 jest z czerwca a reszta z lipca. Powinny być wszystkie rozdziały. Nessa

    OdpowiedzUsuń