Obudziłam się nagle,
zdezorientowana i zmęczona. Podniosłam
się z posłania zbyt gwałtownie przez co rozbolała mnie głowa. Przymyka oczy,
walcząc z narastającym bólem. Cicho dyszę a serce kołacze mi w piersi. Jestem
rozkojarzona i boję się. Nie wiem dlaczego, przecież nic się nie dzieje. ‘Nic’. Powtarzam sobie w myślach. Nie
pomaga mi to wcale. Chcę mi się płakać i mam ochotę skąd uciec. ‘Dlaczego? 'Dlaczego?’ Powtarzam w
myślach. Zaciskam dłonie na krawędzi kołdry. Nawet nie zauważam jak podchodzi
do mnie pielęgniarka.
-Sakura? – słyszę jej melodyjny
głos. Podnoszę wzrok dostrzegając blondynkę o bursztynowych oczach. Bluzka z
dekoltem uwidacznia jej krągły biust. Gestem dłoni nakazała mi, abym się
położyła. Nie protestowałam tylko spełniłam jej niemą prośbę. Nie miałam sił,
aby się kłócić. Milczałyśmy. Kobieta w tym czasie zbadała mnie, po czym
stwierdziła z wyraźną ulgą, że nic mi nie jest.
-To tylko zmęczenie. - zapewniała.
Nie byłam tego taka pewna. Jeszcze nigdy nie zemdlałam dwa razy w tym samym
dniu z powodu zamiatania podłogi. Coś musiało wyprowadzić mnie z równowagi i to
bardzo. Jednak za nim cokolwiek powiedziałam, do pomieszczenia wszedł sam
dyrektor ze swoim zastępcą, który szedł za nim bezszelestnie. Uchiha wyglądał
na trochę wytrąconego z równowagi. Miał zaciśnięte wargi a z jego oczu ciskały
błyskawice. Na mój widok uśmiechnął się olśniewająco i przystanął blisko mego
łóżka.
-Napędziłaś nam strachu. –
powiedział jakbym to specjalnie zrobiłam. – Mam jednak nadzieję, że nic sobie
nie uszkodziłaś. – mówił, podnosząc wzrok na blondynkę. – Tsunade?
-Nic jej nie jest. Jest tylko
trochę przemęczona. – Nie wiem komu chciała wcisnąć ten kit? Ja w to nie
wierzyłam lecz Madarze to wystarczyło.
– Tak rzeczywiście trochę
przesadziliśmy. Zapomnieliśmy, że mamy do czynienia z młodą dziewczyną a nie
doświadczoną sprzątaczką. – Tu spojrzał wymownie na Tobi’ego, który nic sobie z
tego nie robił. Bynajmniej na takiego wyglądał. – Na dzisiaj kończysz pracę.
Zapewne chcesz odpocząć? Przyjdź jutro o umówionej porze. – rzekł po czym
pożegnał się i wyszedł z gabinetu. Przez chwilę patrzyłam za nim, po czym
spojrzałam na bursztynooką.
-Czy mogę iść? – spytałam.
Kobieta uśmiechnęła się uprzejme i kiwnęła głową.
-Oczywiście. – Na więcej zachęty
nie czekałam. Wstałam z łóżka i zaścieliłam je starannie. Zauważyłam swoją
torbę stojącą blisko łóżka. Wzięłam ją i zarzuciłam sobie przez ramię. Pożegnam
się z pielęgniarką i wyszłam z pomieszczenia. Za nim jednak zatrzasnęłam drzwi,
usłyszałam jej głos:
-Tylko się nie przemęczaj.
-Dobrze. – odpowiedziałam i
poszłam wzdłuż korytarza. Szybko znalazłam wyjście na zewnątrz i nie oglądając
się za siebie pognałam do domu.
Tego dnia spotkałam się z
koleżankami w kawiarni ‘Satou’, lecz nic nie powiedziałam im o moich
omdleniach. Nie chciałam wyjść na miernotę z resztą nie było co opowiadać. Dziewczyny
bardzo chciały wiedzieć jaki jest
Dyrektor, uczniowie … po prostu chciały wiedzieć wszystko. Tak jak tylko mogłam
opowiadałam im, co zaobserwowałam. Co jakiś czas, któraś z nich rzucała pytania
typu:
- Jak myślisz czy Dyrektor mógł
być kiedyś modelem? – spytała Yumi.
-Przestań. Nie sądzę, żeby
nadawał się do tej kategorii ludzi. –
odparła Tonari.
-Skąd możesz wiedzieć? – odezwała
się urażona Furuichi. Zaraz jednak zmieniła temat. – To mówisz, że broń
wieszają w gablotach zamiast informacji bądź broszur reklamacyjnych?
-Możliwe, że to stara szkoła z
tradycjami. – powiedziała Miru. – Choć nie
jestem pewna czy trzymanie ostrej broni na widoku uczniów jest dobrym pomysłem.
Mógł przecież ktoś ukraść albo zranić kogoś… -
mówiła z rosnącym przerażeniem brunetka.
-Zachowujesz się jakbyśmy nie
żyły w XXI wieku. Przecież są kamery,
system alarmowy. - mówiła z przejęciem.
– Za nim złodziej by ukradł, został by skuty i odesłany za kratki. – zakończyła
blondynka
-No może i tak. – zgodziła się
czarnooka. Nie wiedziałam co o tym sadzić, więc nie mówiłam nic. Choć w tym
wypadku niebieskooka i Tonari mówiły za dwie. Nie było sensu się wcinać i
przeszkadzać się w kłótni. Około szóstej
wyszłyśmy z kawiarni. Dziewczyny musiały iść do domu i pouczyć się. Podobno
nauczycielka od matematyki zapowiedziałam
im sprawdzić.
- Tak. Trzeba przyznać, że Pani Kikoro za Tobą tęskni. – odparła
szczerze Yumi. Uśmiechnęłam się pokrzepiająco do koleżanek.
-Jutro też Tam idziesz? - spytała
Miru.
-Tak. – przyznałam niechętnie.
Pożegnałyśmy się po czym skierowałam się do domu. Dopiero, gdy przekroczyłam
próg budynku poczułam się naprawdę zmęczona i to bardzo. Wszystkie moje mięśnie
krzyczały i protestowały, kiedy stawiałam kroki. Zauważyłam Konohamaru
siedzącego w swoim pokoju i czytającego książkę. Widząc mnie, podniósł wzrok za
okładki.
- Późno przyszłaś. – rzekł,
kartkując książkę.
-Wiem, przepraszam. – odparłam
szczerze. Nie powinnam zostawiać brata
samego.
-Spoko. Z resztą też przyszedłem,
może z półgodziny temu. Grałem z kolegami z piłkę. – Ucieszyłam się na to wzmiankę.
-Jadłeś kolację? – spytałam.
-Tak. Nie jestem głodny. A teraz
muszę się uczyć . Podobno Pani Kiyo będzie pytać. – Pokiwałam głową i zamknęłam
drzwi do jego pokoju. Nie byłam głodna, więc udałam się do swego pokoju. Położyłam torbę na biurku i skierowałam się do
łazienki. Chciałam zmyć kurz wraz z potem, który kleił się do mnie. Minęło może
z piętnaście minut za nim wyszłam z wanny, wypoczęta i czysta. Przebrałam się w
piżamę i nie wiedząc, co zrobić sięgnęłam po podręcznik do matematyki. Zapewne
nie ominie mnie sprawdzian, więc już zawczasu trochę się pouczę. Nawet nie wiem
kiedy zasnęłam.
*
Siedział na swoim fotelu i
spoglądał na Hidana i Itachi’ego. Tobi
zaś siedział na biurku i pił herbatę. Wszystko potoczyło się inaczej niż
planował. Niemal z wściekłością uderzył w biurko, tym samym powodując, iż jego
zastępca poplamił się gorącym napojem. Spojrzał jednym okiem na Madare, w
którym zamigotała czerwona tęczówka.
-Uważaj. – powiedział i zszedł z mebla.
-Jak mogliście pozwolić, żeby ona
pałętała się po budynku i zobaczyła to co zobaczyła?! – mówił z wyraźnym trudem
ledwo panując na swym głosem. Mógł sam dopilnować, aby jej kara przebiegła w
normalnych warunkach albo pod odpowiednim nadzorem.
-Nie moja wina. – odparł
siwowłosy. – Musiałem się pomodlić do Jashina. – Na jego twarzy ukazał się
szeroki uśmiech, gdy wspomniał imię swego Boga. ‘Po co się na to zgodziłem!?’ – myślał karooki. Pokręcił głową.
-Ma to się więcej nie powtórzyć.
– rzekł z naciskiem. Fioletowooki pokiwał głową. Spojrzał na Itachi’ego,
czekając aż zda raport.
- Wymazałeś jej pamięć? – spytał.
-Tak. Nic nie pamięta. –
Czarnowłosy pokiwał głową jednak nie był zadowolony. Coś nie dawało mu spokoju.
Wiedział, że Jego krewniak dobrze wykonał zadanie ale zawsze pozostaje jakieś
‘ale’. I tego nie mógł zignorować.
-Powinna przenieść się do tej
szkoły. – rzekł z wolna dyrektor rozważając taką decyzję.
-Tak byłoby to odpowiednie. – odezwał się maskmen.
Czarnooki musiał podjąć decyzję.
-Tak więc napisz odpowiednie
pismo i wyślij do tej Szkoły im…
-…Roberta Lee. – przypomniał
Tobi, sącząc herbatę.
-Tak. Zrób to.
*
Musiałam się przyznać, że się
bałam. Ta Szkoła wywierała na mnie dziwny wpływ nie mówiąc o uczniach i osobach
przebywających w tym budynku. Jak zawsze rano wstałam i udałam się do Szkoły,
aby odbyć kare. Tym razem czekał na mnie Tobi i poprowadził na samo miejsce,
gdzie miałam umyć podłogę. Przez cały tydzień mnie pilnował. Chyba bali się, że
znów zapuszczę się w najgłębsze zakamarki tego miejsca. Nie musieli się bać.
Obiecałam się, że nigdy więcej nie będę zwiedzać tego budynku. Oni mi się to
śniło. Tydzień upłynął nadzwyczaj szybko i spokojnie. Przez ten czas nie
zauważyłam żadnego ucznia. Nikogo, nawet dyrektora, który ukrył się przede mną
w swoim gabinecie. Ostatniego dnia z uśmiechem na ustach pożegnałam się z
zastępcą i udałam do domu. Miałam jeden
etap swego życia za sobą i cieszyłam się z tego faktu. Oczywiście wraz
dziewczynami uczciłyśmy to święto w kawiarni.
Siedziałam z koleżankami, rozmawiam z nim i śmiałam się. Nie mogłam się
doczekać poniedziałku, gdy znów będę chodzić do swej szkoły i choć takt, iż
nauczycielka z matematyki będzie mnie męczyć uszczęśliwiał mnie jeszcze
bardziej. Po godzinie pożegnałyśmy się i
każda z nas poszła w swoją stronę.
Zapowiadał się długi, udany
weekend. W sobotę od samego rana odwiedziła nas Kiruja. Nie spodziewałam się
jej wizyty choć byłam bardzo uszczęśliwiona jej widokiem. Pytała nas co u nas
słychać. Pokrótce streściłam jej wszystkie wydarzenie z naszego życia,
pomijając oczywiście incydent z wtargnięciem do obcej Szkoły. Kobieta nie
zauważyła, że nie mówię jej całej prawdy. Nie drążyła dalej tego tematu, co
mnie ucieszyło.
- Czy chcielibyście gdzieś ze mną
pojechać? – spytała nieoczekiwanie.
-A gdzie? – spytał podekscytowany
Konohamaru.
-Na małą wycieczkę. – Zgodziliśmy
się. Okazało się, że to wypad poza miasto. Patrzyłam przez okno jak krajobraz
zaczął się zmieniać. Wysokie budynki ustępowały miejsca lasom, łąką i
pojedynczym domostwom napotkanym po drodze.
Kierowniczka opowiadała nam o swojej pracy a także o celu podróży.
Podobno w pobliskim miasteczku odbywał się festyn. Uśmiechnęłam się na samą
myśl o atrakcjach i dobrej zabawie. Cieszyłam się, że przed wyjazdem Kiruja
kazała nam się przebrać. Dojechaliśmy na miejsce około dwunastej. Jeszcze dużo
czasu pozostało do festynu, więc postanowiliśmy trochę pozwiedzać. Nie było
dużo takich miejsc, lecz i tak byłam zachwycona. Zjedliśmy lekki obiad w
restauracji chcąc zostawić trochę miejsca na pyszności, których mieliśmy
skosztować na festynie. Około siedemnastej ludzie zaczęli się zbierać. Tłumnie
przybyli, aby trochę rozerwać się po
stresującym tygodniu. Szliśmy zatłoczoną uliczką spoglądając z zachwytem na
jedzenia a także na stragany, które aż pękały w wszak od pamiątek. Byłam zachwycona. Tego wieczoru świetnie się bawiliśmy. Zjadłam
kilka przysmaków, których nie byłam w stanie ugotować. A także kupiłam sobie
kilka pamiątek. Mój brat jak nigdy śmiał się i wygłupiał. Uświadomiłam sobie,
że właśnie tego mu trzeba. Niemal poczułam się jak wtedy, gdy żyli jeszcze
rodzice. Niemal. Było już grubo po drugiej za nim postanowiliśmy się zebrać do
domu. Wcale nie chciałam jechać, lecz brązowowłosy był zmęczony. Wróciliśmy.
Wylewnie podziękowałam Kiruji za to, że nas zabrała. Machnęła tylko ręką i uśmiechnęła
się. Pojechała. My zaś skierowaliśmy się do swoich łóżek. Od razu zasnęłam.
Niedziela minęła szybko. Tego dnia tylko
wylegaliśmy się wraz z bratem do późna w
łóżku a potem nic nie chciało się nam robić.
Następnego dnia wstałam z uśmiechem
na ustach. Wykonałam poranne czynności i wraz z Konohamaru poszliśmy do szkoły.
Dzień zapowiadał się pogodny i ciepły. Idąc już z daleka zauważyłam budynek
Szkoły im. Roberta Lee, który górował nad innymi budowlami. Przypomniało mi, iż
dzisiaj mam matematykę z Panią Kikoro.
Jednak byłam przygotowana. Lecz na to co nastąpiło później nie byłam
przygotowana.
Wchodząc nie zauważyłam nic
podejrzanego. Kilkoro uczniów krążyło po korytarzu szukając swoich klas. Tuż
przed progiem rozstałam się z bratem, który pognał prosto do kolegów,
czekających na niego przed Szkołą. Ja zaś sama musiałam się zmierzyć z
konsekwencjami moich poprzednich
poczynań. Nie dostrzegłam Yumi ani Miru co mnie lekko zdziwiło. Za nim udałam
się na górę dopadła mnie Pani Hikaru. Jej policzki były zaróżowione od biegu.
Cicho dyszała tylko potwierdzając moje przypuszczenia.
-Dzień dobry. – przywitałam się
uprzejmie, mając nadzieję, że nie będę musiała iść do dyrektorki.
-Dzień dobry. – odpowiedziała,
poprawiając włosy, które upięła w kok. – Zapraszam Cię do gabinetu. – rzekła.
Byłam zdziwiona i trochę zdenerwowana. Pokiwałam głowę i bez ociągania poszłam
za brunetką. Choć serce biło mi mocniej
a puls przyśpieszył nie byłam zdenerwowana jak za ostatnim razem. ‘Czemu miałabym się bać?’ – myślałam. ‘Nic nie
zrobiłam’. Nasze równe kroki
rozbrzmiały na korytarzu. Ciche skrzypienie drzwi a potem cichy szelest.
Znalazłam się w sekretariacie. Drzwi do gabinetu dyrektorki były otwarte. I
chcąc nie chcąc musiałam tam wejść i weszłam. Pani Yzumi siedziała na swoim
fotelu, odwrócona do mnie tyłem.
-Dzień dobry. – słysząc moje słowa kobieta odwróciła się do
mnie. Pierwsze co dostrzegłam to , że
płakała. Jej oczy były czerwone a policzki napuchnięte od łez. W ręku trzymała
jakiś papier, lecz patrzyłam na jej
twarz. Niezdarnie wycierała płynące łzy
chusteczkę. Nie wiedziałam co zrobić. Pocieszyć ją? Jednak zadawałam sobie inne
pytanie: ‘Co się stało? Czy to przeze
mnie?’ – myślałam. Miał cichą nadzieję, że nie.
-Pani Kyokosaru… - zaczęła niepewnie nie wiedząc jak postąpić. Za
nim się zorientowałam fioletowowłosa wstała z krzesła i mocno mnie przytuliła,
cicho chlipiąc. Stałam jak sparaliżowana, nie wiedząc co począć. Lekko ją
objęłam i poklepałam po plecach.
- Przepraszam, Sakura. –
powiedziała, odsuwając się ode mnie. Starła ostatnie krople łez, po czym na jej
usta wrócił uśmiech. – Jestem z Ciebie dumna. – mówiła a ja nadal nie
wiedziałam o co chodzi. Musiała zauważył moją minę, więc dodała: - Proszę przeczytaj.
– Podała ma kartkę, którą trzymała w dłoni i, która okazała się być listem. Ze zmarszczonymi
brwiami zaczęłam czytać owy list.
Moje obawy z każdym przeczytanym
słowem się potwierdziły. Nie mogłam uwierzyć. Tobi pisał jaka to jestem
świetną, mądrą, zaradną uczennicą, która nadawała się, aby rozwijać jej
talent. Spojrzałam bezradnie na Kyokosaru,
którą szczerzyła się od ucha do ucha.
-Ale… - wyjąkałam i spojrzałam na kartkę w rękach.
Po chwili oddałam go kobiecie. Wzięła go, ale chyba nie zrozumiała tego gestu.
-Sakura, masz świetlaną
przyszłość. – rzekła, siadając za biurkiem. – Dzięki temu. – wskazała na list. –
twoje kłopoty znikną. - Spojrzałam na
nią nic nie rozumiejąc.
-Ale jak? – Zerknęła na mnie
ubawiona. Zapewne myślała, że nadal
jestem rozkojarzona ażeby myśleć.
-Cóż. Gdy zgodzisz się przenieść
do szkoły im. Rikudō Sennin’a zapewne
dostaniesz stypendium i zamieszkasz w akademiku. Zajmą się Tobą i twoim bratem.
Nie będziesz musiała się martwić, że zabiorą ci brata. – mówiła z przejęciem Yzumi.
– Choć nie masz może najlepszego zdania o tej szkole jednak pomyśl o bracie. –
Jej słowa podziałały na mnie jak kubeł zimnej wody. Może i miała rację. Może
powinnam się zgodzić. Jednak potrafiłam się zając sobą i Konoharamu. – Z resztą
będziesz mogła zdobyć tam większą wiedzę niż tu. Więc się
zastanów za nim odpowiesz. Musze jednak przyznać, że niewielu uczniów z mojej szkoły trafiło tam i dobrze sobie
radzą. – Mówiła a ja miałam ochotę, aby była już cicho i mogła spokojnie pomyśleć. ‘ Czy naprawdę muszę to robić?’ –
myślałam i zastanawiałam się. ‘Może nie a może tak?’ – myślałam. Przyznaje, że ta decyzja jest moją najgorszą jaką wybrałam.
- Tak, Zgadzam się.
*
Jest rozdział. Przepraszam, że tak długo nic nie pisałam.
Haha :) Ale wymysliłaś! Notka swietna! nareszcie zacznie się cos układać w życiu Saki. Przenosi się do Rikudō Sennin’a. No ciekawe, ciekawe... Czekam na nastrępną notkę! ;*
OdpowiedzUsuńJuuki/ Malina
Twój blog został pomyślnie dodany do spisu http://lapidarium-narutowskie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do zgłaszania nowych rozdziałów
Hej,chciałam przeczytać Twojego bloga od początku, ale niestety nie ma możliwości cofnięcia do czegoś więcej niż rozdział 9 :(Nie da rady inaczej ?
OdpowiedzUsuńZobacz teraz. Aktualizowałam rozdziały i przez to rozdział 9 jest z czerwca a reszta z lipca. Powinny być wszystkie rozdziały. Nessa
OdpowiedzUsuń